środa, 8 maja 2013

Rozdział 6 ♥

    Camille biegła po schodach, przeskakując po dwa stopnie. W ręku miała bukiet kwiatów, różowych róż (jakkolwiek to brzmi). Były to ulubione kwiaty Alice. Gdy zdyszana wpadła na korytarz drugiego piętra, uśmiechnięta Lola z małym bukietem i czekoladkami, już tam na nią czekała.
- Widzisz. Mówiłam, żebyś zaczekała na windę, bo będzie szybciej.-powiedziała z nutą złośliwości w głosie.
- Czy możemy już iść?- spytała lekko zirytowana Cam.
- Jasne.
    Kiedy dochodziły do sali nr 6, Lola zatrzymała koleżankę, łapiąc ją za ramię.
- Może... Wejdź pierwsza, a potem najwyżej mnie zawołasz.-powiedziała niepewnie, puszczając rękę Camille. Dziewczyna stwierdziła, że to dobry pomysł, ponieważ nie wiadomo w jakim stanie jest jej przyjaciółka.
    Podeszła szybkim krokiem do drzwi, zapukała i nie czekając na pozwolenie na wejście wpadła do sali. pierwsze co zobaczyła, to okno otwarte na rozcież przez, które zrobił się przeciąg, który z wielkim hukiem zatrzasnął drzwi. Alice jęknęła, ponieważ nadal okropnie bolała ją głowa.
- Przepraszam, ale wiesz, że lubię wielkie wejścia.- zachichotała Cam.
- Taaaa.-mruknęła posępnie Ali.
    Camille podeszła do łożka, położyła kwiaty na stoliku i siadła obok przyjaciółki.
- Jak się czujesz?- spytała.
- Strasznie boli mnie głowa i ręka.- powiedziała smutna Alice.
Camille poznała po jej wyglądzie, że dziewczyna długo płakała. Miała podpuchnięte oczy, wyschnięte usta itd. Dokładnie tak samo jak Camille poprzedniego wieczoru.
- Słuchaj, jest taka sprawa. Ktoś tu ze mną jest.- zaczęła Cam.
- Kto? Michel?
- Nie, poczekaj...- dziewczyna podeszła do drzwi i zawołała koleżankę. Gdy Lola stanęła w progu, oczy Ali momentalnie się szerzej otworzyły.
- Co ona tu robi?- spytała oburzona.- Nagle zrobiło jej się mnie żal?!- powiedziała podnosząc głos, jednocześnie łapiąc się za głowę i krzywiąc z bólu.
- Alice...- Lola próbowała coś powiedzieć, ale Cam jej przerwała.
- Czekaj, ja jej powiem.- odwróciła się w stronę przyjaciółki.- To Lola cię... uratowała.
- Co takiego?!- zdziwiła się dziewczyna i ponownie złapała się za głowę.
- Kiedy upadłaś i uderzyłaś głową w chodnik, ja akurat niedaleko biegałam i usłyszałam krzyk. Chciałam zobaczyć, co się stało i znalazłam ciebie jak leżałaś z głową całą we krwi.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tak zupełnie przypadkowo byłaś w pobliżu! Przyznaj się! Obserwowałaś mnie, kiedy tańczyłam!- krzyknęła Alice. Była bardzo zdenerwowana. Urządzenie, do którego była podłączona, zaczęło głośno piszcześ. Od razu zjawiła się pielęgniarka, która wyprosiła dziewczyny z sali. Zaraz potem wszedł tam lekarz.
"Co my najlepszego zrobiłyśmy?"- pomyślała Camille.
                                                             ***
    Po pięciu minutach zjawili się rodzice Alice i zobaczywszy Camille, siedzącą za spuszczoną głową, zorientowali się, że coś jest nie tak. Loli już nie było, bo wyszła ze szpitala, aby nie denerwować Ali.
- Co się stało?- spytała Lauren.
Cam zrobiła się blada.
- Przyszłam do Alice z Lolą, tą dziewczyną, która ją znalazła.
- Rich, my jeszcze jej nie podziękowaliśmy.- zwróciła się do męża pani Prince.- No nieważne, mów dalej.
- A więc, Ali się bardzo zdenerwowała, bo Lola to jej rywalka. to znaczy moja też, ale jak wczoraj przyszła zapłakana...- Cam dostała słowotoku.- To ja ją przenocowałam i w ogóle rozmawiałyśmy. Okazało się, że to wszystko przez jej matkę, która jest taka...
- Zaraz! Camille, powoli. Czyją matkę?
- Loli. Przecież mówię, z resztą nieważne. Jak Alice zobaczyła Lolę to strasznie się zdenerwowała. To urządzenie zaczęło piszczeć, przybiegła pielęgniarka i kazała nam wyjść.
- O matko! A gdzie Lola?
- Poszła, bo nie chciała jeszcze bardziej zdenerwować Ali.
- To dobrze. Dogadają się jak Alice dojdzie do siebie.
    Państwo Prince zostawili Camille na korytarzu i weszli do sali nr 6, aby zobaczyć córkę i zapytać lekarza czy wszystko już w porządku.
    Dziewczyna nie widziała powodu, aby nadal tu tkwić. Wstała, wytarła łzę, która spływała jej po policzku i wyszła ze szpitala.


     Kiedy weszła do domu była już godzina 7.30. Żeby się czymś zająć i nie myśleć o tym wszystkim, postanowiła zabrać się za szycie sukienki dla swojej mamy. Włączyła maszynę do szycia, wyciągnęła materiał kupiony wczoraj po szkole i próbowała się skupić. Nie wychodziło jej to.
     Nagle zadzwonił telefon. Odebrała i przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Halo.- odezwał się głos po drugiej stronie- Camille to ty?
Był to Michel, poznała to po jego oryginalnej barwie głosu.
- Tak.
- Słuchaj, nie wiesz co się dzieje z Ali? Nie odbiera telefonu i nie otwiera drzwi.
- Alice jest w szpitalu.- powiedziała cicho.
- Gdzie jest?! W szpitalu?! Co ona tam robi?!- Michel sam nie wierzył w to co słyszy.
- Wczoraj miała wypadek i... Nie mam siły ci tego opowiadać. Sam jedź do szpitala i się dowiedz.- odpowiedziała oschle.
- Dobra, dzięki.- powiedział zirytowany chłopak i odłożył słuchawkę.
    Cam rzuciła telefon na łóżko i siadła przy biurku. Zaczęła coś kręcić przy maszynie. Nie zauważyła, że ma rękę tuż pod igłą i nacisnęła włącznik. Igła poszła w dół, prosto na dłoń dziewczyny. Przebiła ją na wylot. Była to gruba igła do obszywania skóry. Camille zaczęła piszczeć i krzyczeć. Pobiegła do łazienki i włożyła dłoń pod strumień zimnej wody, a drugą próbowała znaleźć apteczkę w szafce nad umywalką. Wyciągnęła bandaż i zaczęła robić sobie opatrunek. Rana bardzo krwawiła i okropnie bolała.
"Tego mi jeszcze brakowało."
Wróciła do pokoju po telefon i z powrotem poszła do łazienki.
- Halo?
- Mamo, przekułam sobie rękę maszyną do szycia. Tą grubą igłą do obszywania skórzanych rzecz.
- Bardzo?!
- Na wylot!- krzyknęła Cam jednocześnie płacząc.
- Matko boska! Już wjeżdżam na podjazd.
    Po chwili dziewczyna usłyszała trzaśnięcie drzwi i głos matki:
- Camille! Gdzie jesteś?!
- W łazience! - odkrzyknęła.
     Po 5 minutach opatrunek był gotowy. W pewnej chwili Camille sobie coś uświadomiła.
      "Gdzie są moi młodsi bracia?"
- Mamo... Gdzie Chris i Kevin?
- Wczoraj zabrała ich do siebie ciotka Kelsey. Pomyślałam, że chciałabyś mieć trochę spokoju.
- Dziękuję.- Cam podeszła do mamy i mocno ją przytuliła.
~~~~
     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

1 komentarz:

  1. Cudny, tylko dlaczego wypadki chodzą po ludziach a Michel odzywa się dopiero teraz?? Chociaż od poprzedniego rozdziału nie minęło dużo czasu...

    OdpowiedzUsuń