czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 9 ♥

  Camille wróciła do domu późnym wieczorem. Była bardzo zmęczona, bo długo siedziała w szpitalu u swojej przyjaciółki, ale w końcu Alice powiedziała, że chce zostać sama.
    Dziewczyna weszła do kuchni i otworzyła lodówkę. Wyciągnęła wszystkie warzywa jakie znalazła  i zaczęła je kroić. Jej rana po igle jeszcze się do końca nie zagoiła i gdy dziewczyna wyciskała sok z cytryny do herbaty, rana strasznie piekła. Potem obmyła dłoń dużą ilością wody, wzięła sałatkę i poszła do salonu. Przypomniało jej się, że wypożyczyła książkę z biblioteki miejskiej. Wyciągnęła ją z torby i zaczęła czytać pierwszą stronę, jedząc jednocześnie sałatkę. Miała jeszcze przynajmniej godzinę spokoju, bo jej mama z braćmi poszła do stomatologa.
    Nawet nie wiedziała, kiedy minęło półtorej godziny, od kiedy zaczęła czytać. Usłyszała dobiegające z zewnątrz głosy jęczących braci.
- Mamo ten ząb mnie boli, a przed wizytą nie booolał.
- No właśnie.- przyznał mu rację drugi.- Ta pani nam je zepsuła.
    Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Camille! Jesteś już?!- krzyknęła pani Lampblack, wchodząc do domu.
- Tak! Siedzę w salonie!- odkrzyknęła.
    Po chwili matka pokazała się w drzwiach.
- Skarbie, mogłabyś zająć się braćmi?- poprosiła.
- Dobrze.- powiedziała Cam, chociaż wcale nie miała na to ochoty, ale nie miała także ochoty na kłótnie, więc się zgodziła.
- Dziękuję. Będę za jakieś 2 godziny.- oznajmiła pani Sophia i poszła w stronę drzwi. Jednak wróciła się jeszcze na chwilę.- Zapomniałabym. Niedługo powinien wpaść tu nowy sąsiad ze swoim synem, Przeproś go ode mnie i powiedz, że miałam coś naprawdę ważnego do załatwienia. Zaproś ich na herbatę. Niech chłopcy się pobawią, może uda mi się wrócić wcześniej. W szafce nad kuchenką są ciasta, możesz poczęstować tego pana i chłopców. A jeśli....
- Mamo.-przerwała jej Camille.- Umiem przyjmować gości, a ty idź, bo się przecież śpieszysz.
- Rzeczywiście, jest już późno.- powiedziała matka i wyszła trzaskając drzwiami.

*oczami Camille*

    Bracia siedzieli przed telewizorem i oglądali jakieś bajki, więc postanowiłam wrócić do czytania książki. Z kubkiem już zimnej herbaty wyszłam na werandę naszego domu. Usadowiłam się w bujanym fotelu, a nogi przykryłam lekkim kocem. Zatraciłam się w powieści.
    W pewnej chwili poczułam na ramieniu małą rączkę. Od razu pomyślałam, że to jeden z moich braci czegoś ode mnie chce.
- Czego chcesz?- warknęłam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam przestraszoną twarz małego chłopca. Był mniej więcej w wieku moich braci. Potem zorientowałam się, że ktoś trzyma go za rękę. Spojrzałam w górę i pierwsze co zobaczyłam to śliczne piwne oczy chłopaka.
- Hej...- zaczął niepewnie.- Jesteśmy nowymi sąsiadami. Miałem...
- Tak wiem, mama i powiedziała.- przerwałam mu i zwróciłam się do chłopczyka stojącego obok niego.- Przepraszam myślałam, że to jeden z moich braci.
     Dziecko delikatnie się uśmiechnęło.
    Wstałam z fotela i odłożyłam książkę na stolik, stojący obok. Przyjrzałam się bardziej twarzy chłopaka. Miał opaloną cerę i śliczne oczy. Po chwili zorientowałam się, że się w niego wgapiam jak jakaś idiotka i się zarumieniłam.
- Yyyyy. Proszę wejdźcie.- powiedziałam i wskazałam na drzwi, przy których stali już moi bracia.
- Mogę już iść?- spytał błagalnym tonem chłopiec.
- No dobrze, ale zachowuj się- odpowiedział chłopak i puścił dłoń małego.
- Mhmmmm. -mruknął chłopczyk i wbiegł do domu razem z moimi braćmi. Odwróciłam się do chłopaka i otwierając szerzej drzwi zaprosiłam go do środka. Wszedł pewnym rokiem i zatrzymał się w przedpokoju.
- Idź prosto do salonu i się rozgość, przygotuję coś do picia. A tak w ogóle...- popatrzyłam mu prosto w oczy.- Jestem Camille.
- Justin.- powiedział i lekko się uśmiechnął.
     Poczułam, że się rumienię, więc szybko odwróciłam się i weszłam do kuchni. Zaczęłam otwierać i zamykać szafki w poszukiwaniu... No właśnie czego ja szukałam?
- Czego się napijesz?- krzyknęłam.
Przez jakiś czas nie doczekałam się odpowiedzi, więc odwróciłam się w stronę drzwi. Już miałam pójść do salonu, ale tuż przede mną pojawiła się umięśniona sylwetka Justina.
- Poproszę tylko wody z cytryną.- powiedział i znowu się uśmiechnął.
- Spoko. A chcesz lodu?- spytałam i zrobiłam minę przypominającą "uśmiech". Pewnie wyglądałam jak idiotka, ale nad tym nie panowałam.
- Nie, dzięki.
    Jego głos był taki uroczy. Jak coś mówił, przez moje ciało przechodziły lekkie wibracje. pierwszy raz ktoś tak na mnie działał. Musiałam się opanować, bo inaczej wyjdę na jakąś psychiczną.
    Odwróciłam się i przygotowałam dwa takie same napoje. Justin wrócił do salonu, a ja wyciągnęłam ciastka i poukładałam je na małym talerzyku. Wszystko postawiłam na tacy i poszłam do pokoju, w którym czekał na mnie chłopak. Kiedy do niego wchodziłam, potknęłam się o próg i już bym upadała, ale Justin zerwał się z łóżka i pomógł przywrócić mi równowagę.
- Dziękuję.- powiedziałam,a  moje policzki znowu się zarumieniły.
    Chłopak wziął ode mnie tacę i postawił ją na małym stoliku. Siedliśmy w fotelach na przeciwko siebie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Skąd jesteś?- spytałam.
- Z Atlanty. Mieszkałem z mamą w małej miejscowości Stratford, ale przenieśliśmy się tutaj, bo dostała lepszą pracę.
- A ten chłopiec to twój brat, tak?
- Tak. Ma na imię Charlie.
    Chłopiec usłyszał swoje imię i wychylił się zza drzwi.
- Wolałeś mnie?- spytał.
- Nie, wracaj do zabawy.-odpowiedział mu Justin i zwrócił się do mnie.- Przekręca trochę wyrazy, ale już się przyzwyczaiłem. Wiesz, to taka jakby wada wymowy. Po prostu, gdy zna dwa podobne wyrazy myli je. Czasami naprawdę trudno połapać się, o co mu chodzi.- parsknął śmiechem.
- Tsaaaa. Wiem coś o tym. Kiedyś Kevin zamiast "Daj cukierka" powiedział "Daj siekierkę"- oboje się wybuchliśmy śmiechem.
***

 Alice cały dzień myślała o Michelu, ale w końcu postanowiłą o nim zapomnieć. Wzięła pamiętnik i zaczęła pisać.

"26 kwiecień

   Zerwaliśmy z Michelem. Zdradził mnie z jakąś siksą, ale mam go gdzieś. Zaczynam wszystko od początku. Camille mi w tym pomorze. Tylko na nią mogę naprawdę liczyć. Ona mnie nigdy nie zostawi.
   Już za tydzień wychodzę ze szpitala. Nareszcie! Wystarczy, że będę jeździć na rehabilitację codziennie po południu. Możliwe, że nawet wrócę do szkoły. Niestety lekarz powiedział, że będę musiała wstrzymać się z tańcem. kiedy spytałam się na jak długo, odpowiedział
-Nie wiem.
 Potem słyszałam jak mówił do rodziców:
- Nie wiadomo czy w ogóle będzie mogła tańczyć.
Problem jest w tym, ze to przecież całe moje życie! Muszę tańczyć, bo inaczej to wszystko nie będzie miało sensu!"

Dziewczyna odłożyła zeszyt pod poduszkę i zamknęła oczy. Chciała jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o ty co się dzisiaj wydarzyło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Omomomomom, Justin *.*
Jak się podoba? Hmm?
Popracuję trochę nad wyglądem bloga, bo na razie nie wygląda najlepiej.
I Zmieniłam nazwę ♥

    CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 8 ♥

    Camille pogodziła się z Alice i codziennie przed i po szkole do niej chodziła, ponieważ dziewczyna nadal tam przebywała. Michel też do niej chodził, ale znacznie rzadziej i bywał krócej. Ciągle zasłaniał się tym, że niedługo ma egzaminy i mistrzostwa, a Ali mu wierzyła i nie miała do niego pretensji, chociaż wiedziała, że się od siebie oddalają. Czasami zastanawiała się czy jej sens dalej ciągnąć ten związek, ale kiedy widziała Michela nie wyobrażała sobie zerwania.
    Teraz leżała w łóżku szpitalnym i czytała książkę. Obok niej salowa podlewała kwiaty, które stały na parapecie. Z nogą dziewczyny było już coraz lepiej. Mogła nią poruszać, ale nadal nie potrafiła sama chodzić. Codziennie przewożono ją na rehabilitację. Właśnie za chwilę miała przyjść po nią pielęgniarka. Kiedy już przyszła i pomogła Ali siąść na wózek, pojechały długim korytarzem. Alice patrzyła w okna i nagle dostrzegła Michela. Uśmiechnęła się, ponieważ ostatni raz był u niej przedwczoraj. Po chwili zauważyła jak jakaś dziewczyna całuje go w usta, odwraca się i odchodzi, oglądając się i machając mu na pożegnanie. On wbiega po schodach wchodzi do szpitala.
    Alice odwróciła głowę, a jej duże, zielone oczy wypełniły się łzami. Wózek zatrzymał się przed windą, a kiedy żelazne drzwi się otworzyły, dziewczyna zobaczyła stojącego w środku uśmiechniętego Michela.
    Gdy ten dostrzegł łzę na policzku swojej dziewczyny wiedział, że go widziała i jego mina zmieniła się na poważną.
    Pielęgniarka wprowadziła wózek do windy i nacisnęła klawisz z numerem "0" oznaczającym parter. Alice nie patrzyła na Michela, odwróciła głowę w drugą stronę, aby ukryć łzy, które płynęły po jej twarzy.
     Drzwi windy ponownie się otworzyły i pielęgniarka wyprowadziła dziewczynę, a tuż za nimi szedł chłopak.
- Przepraszam, czy mogłaby pani nas na chwilę zostawić samych?- spytał.
- Tak, oczywiście.-odpowiedziała pielęgniarka i poszła w stronę rejestracji.
                                                                  ***

    Camille skończyła lekcje wcześniej i postanowiła zaraz po szkole pójść do biblioteki, a potem do przyjaciółki. Kiedy doszła do bramy przed szpitalem, zauważyła Michela zbiegającego po schodach. Gdy był już blisko Cam do niego zagadała.
- Hej. Byłeś u Alice?
    Chłopak nie odpowiedział, tylko minął ją szybkim krokiem. Dziewczyna uznała, że to było dziwne. Kiedy weszła do środka zobaczyła Ali całą we łzach . Szybko do niej podbiegła.
- Co się stało?
- Zerwaliśmy.- odpowiedziała dziewczyna łkając.
- Cholera.- powiedziała cicho Cam i przytuliła przyjaciółkę.
    Kiedy dziewczyna się trochę uspokoiła Camille chciała się dowiedzieć jak to się stało.
- Ale... Dlaczego zerwaliście?
- Widziałam go przed szpitalem. Odprowadzała, a potem pocałowała go jakaś dziewczyna.
- A może źle to zrozumiałaś. Może to był tylko przyjacielski pocałunek.- Cam sama nie wierzyła w to co mówi.
- Nie, to nie był przyjacielski pocałunek. A poza tym się przyznał.
     Camille nie wiedziała co ma powiedzieć. Zawsze sądziła, że Alice i Michel tworzą idealną parę. Zdarzały im się małe sprzeczki, ale z każdym razem szybko się godzili. Nigdy nie przypuszczała, że chłopak zdradzi jej najlepszą przyjaciółkę.
"Jak on mógł jej coś takiego zrobić?"
                                                                 ***

    Lola wróciła do domu, ale do tej pory nie odezwała się do matki. Unikała ją jak tylko mgłą. Kiedy pani Stombridge wracała z pracy to dziewczyna siedziała w swoim pokoju albo wychodziła pobiegać.
    Teraz nastolatka wracała do domu. Włożyła słuchawki do uszu i włączyła mp3. Do głowy wpadła jej pewna figura. Była już na swojej ulicy, więc mogła swobodnie zacząć tańczyć, ponieważ sąsiedzi byli już do tego przyzwyczajeni. Dziewczyna zamknęła oczy i zaczęła robić piruety. Nagle poczuła, że w coś uderzyła, a raczej w kogoś. Upadła na ziemie wydając z siebie ciche pisknięcie. Wyjęła słuchawki z uszu i  powoli się podniosła. Kiedy już się otrzepała z kurzu i miała rozpocząć awanturę, podniosła wzrok. Zobaczyła chłopaka o ślicznych, piwnych oczach. Jego złociste włosy były przycięte po bokach a dłuższe na czubku głowy i z przodu. Lekki wiaterek unosił je do góry tak, że nie opadały na czoło.
- Nic ci się nie stało?- spytał.
- N-nie.- wydusiła z siebie. Lola.
- To dobrze.- powiedział, uśmiechając się i ukazując proste i bielutkie zęby.
    Dziewczyna nie wiedząc co zrobić także się uśmiechnęła.
- Następnym razem bardziej uważaj.- dodał, wyminął ją i poszedł przed siebie.
    Lola poczuła, ze lekko się zarumieniła. Ponownie otrzepując pośladki poszła w przeciwnym kierunku. Dziewczyna jeszcze raz obejrzała się za siebie i zmierzyła wzrokiem sylwetkę chłopaka. Trzeba było przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze. Był uroczy, a zarazem miał coś z buntownika. Wyczytała to z jego oczu. Miała nadzieję, że jeszcze się ze sobą spotkają.
    Nagle on się odwrócił i zobaczył, że dziewczyna się w niego wgapia. Ona zrobiła się cała czerwona i szybko odwróciła głowę, a on się zaśmiał.
"Jestem tu pierwszy dzień, a już jakaś laska nie może oderwać ode mnie wzroku"- pomyślał i ponownie wydobył z siebie śmiech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czy ktoś tu nie jest za bardzo pewny siebie? ;D
Przepraszam, że dopiero teraz dodaję. Miał być już na weekend, ale nie wyszło.
Następny będzie dłuższy ;)
A i chyb się domyślacie kim jest ten nieznajomy chłopak ;*
     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

środa, 15 maja 2013

Rozdział 7 ♥

     Alice zasnęła, a rodzice w tym czasie pojechali do domu, aby wziąć prysznic i zjeść jakieś porządne śniadanie. Pani Lauren Obiecała dziewczynie, że przywiezie jej pamiętnik. Ali powiedziała, że to zeszyt Cam i musi jak najszybciej jej go osobiście oddać.
     Gdy państwo Prince wrócili z dziennikiem, siedli tylko na chwile, a potem pojechali do swoich prac, aby wziąć urlopy. Czekał ich teraz naprawdę trudny okres życia.
     Kiedy tylko wyszli, nastolatka wzięła do ręki pamiętnik i zaczęła pisać.

" 19 kwiecień

Jestem w szpitalu. Miałam wczoraj wypadek, kiedy próbowałam zrobić tą cholerną figurę! Źle wylądowałam! Teraz nie mogę ruszyć nogą, wstać, a o chodzeniu to już w ogóle nie mówię!
I jeszcze do tego, z samego rana zjawiła się tu Cam z LOLĄ! Powiedziały, ze to ta pizda mnie znalazła. Zachowywała się jakby była jakąś niezwykłą bohaterką!  I, że niby przypadkiem przechodziła koło mojego domu! Uważaj, bo uwierzę suko!"
 
    Ktoś zapukał do drzwi. Alice szybko schowała zeszyt, a w tej samej chwili w drzwiach pokazała się umięśniona sylwetka Michela.
- Hej skarbie.- powiedział swoim jak zawsze spokojnym głosem.
- Hej.- odpowiedziała dziewczyna.
Chłopak zamknął za sobą drzwi, a zza pleców wyciągnął dokładnie taki sam bukiet jaki przyniosła wcześniej Camille. Podszedł do łóżka, nachylił się nad Ali i delikatnie pocałował ją w czoło. Kwiaty położył na
stoliku i widząc takie same, szeroko się uśmiechnął.
- Czyli Cam już tu była?
- Tak, ale nie chcę o tym gadać.- powiedziała, odwracając wzrok.
- Jak się czujesz?- spytał, siadając na krześle, stojącym obok.
- Dobrze.- odpowiedziała, ale miała dosyć powtarzania tego w kółko i jeszcze na dodatek nie była to prawda.
- Wiesz... Bo w zasadzie, to ja tu jestem tylko na chwilę. Zaraz mam trening i...- przerwał.- No to będę leciał.
- Przyjdziesz wieczorem?- spytałam, chociaż już znałam odpowiedź.
- Nie, przyjdę jutro. Nie gniewaj się.
- Nie no spoko.-powiedziała i odwróciła głowę, aby nie widział łzy, spływającej po jej policzku.
- Kocham cię.-powiedział i wyszedł.
Alice się rozpłakała.
                                                                    ***
    Było późne popołudnie, kiedy Lola siedziała na ławce w parku. Cały dzień chodziła po mieście bez celu, zastanawiając się co ma ze sobą zrobić. Na przeciwko niej mała dziewczynka bawiła się ze swoją mamą. Śmiały się, biegały, zbierały kwiatki. W oczach dziewczyny pojawiła się łzy.
 "Dlaczego ja nie mogłam bawić się ze swoją mamą?"- żaliła się w myślach.- "Moja córka nie będzie miała takiego życia jak ja"- obiecała sobie.
    Nie chciała już dłużej patrzeć na dziewczynkę. Wstała i postanowiła pójść do Camille po swoje rzeczy.

     Po 20 minutach była już przed domem koleżanki.
    Zapukała do drzwi i po chwili otworzyła jej pani Lampblack.
- Dzień dobry. Przyszłam po swoje rzeczy- oznajmiła oschle.
- Dzień dobry. Ty jesteś Lola, prawda?  Proszę wejdź.- powiedziała, otwierając szerzej drzwi.- Camille jest w swoim pokoju. Chciałabyś się czegoś napić?
- Nie, zabieram tylko rzeczy i wychodzę.
     Dziewczyna poszła do pokoju Cam i nie pukając wesz.la do środka.
- Cześć. Chcę moją torbę.-powiedziała i podeszła do łóżka, gdzie leżała jej własność. Wzięła ją do ręki i skierowała się z powrotem w stronę drzwi.
- Lola, czekaj.
Dziewczyna się zatrzymała, ale nie odwróciła.
- Alice nie chciała być dla ciebie wredna. Ona po prostu jest jeszcze w szoku po wypadku. jak dojdzie do siebie możemy do niej pójść i pogadać na spokojnie.
- Nie Camille!- dziewczyna się zdenerwowała.- Nie będę z nią rozmawiała! To przez ciebie się zdenerwowała! To ty mi kazałaś do niej iść! Ja nie chciałam!
Cam nie wierzyła w to co słyszy.
- Do niczego cię nie zmuszałam! Mogłaś nie iść!- krzyknęła.
Twarze obu dziewczyn zrobiły się czerwone od złości. Lola nie mając ju.ż argumentów, odwróciła się i wyszła trzaskając drzwiami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę krótki, ale to nic ;)
Miłego czytania ;)
     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

środa, 8 maja 2013

Rozdział 6 ♥

    Camille biegła po schodach, przeskakując po dwa stopnie. W ręku miała bukiet kwiatów, różowych róż (jakkolwiek to brzmi). Były to ulubione kwiaty Alice. Gdy zdyszana wpadła na korytarz drugiego piętra, uśmiechnięta Lola z małym bukietem i czekoladkami, już tam na nią czekała.
- Widzisz. Mówiłam, żebyś zaczekała na windę, bo będzie szybciej.-powiedziała z nutą złośliwości w głosie.
- Czy możemy już iść?- spytała lekko zirytowana Cam.
- Jasne.
    Kiedy dochodziły do sali nr 6, Lola zatrzymała koleżankę, łapiąc ją za ramię.
- Może... Wejdź pierwsza, a potem najwyżej mnie zawołasz.-powiedziała niepewnie, puszczając rękę Camille. Dziewczyna stwierdziła, że to dobry pomysł, ponieważ nie wiadomo w jakim stanie jest jej przyjaciółka.
    Podeszła szybkim krokiem do drzwi, zapukała i nie czekając na pozwolenie na wejście wpadła do sali. pierwsze co zobaczyła, to okno otwarte na rozcież przez, które zrobił się przeciąg, który z wielkim hukiem zatrzasnął drzwi. Alice jęknęła, ponieważ nadal okropnie bolała ją głowa.
- Przepraszam, ale wiesz, że lubię wielkie wejścia.- zachichotała Cam.
- Taaaa.-mruknęła posępnie Ali.
    Camille podeszła do łożka, położyła kwiaty na stoliku i siadła obok przyjaciółki.
- Jak się czujesz?- spytała.
- Strasznie boli mnie głowa i ręka.- powiedziała smutna Alice.
Camille poznała po jej wyglądzie, że dziewczyna długo płakała. Miała podpuchnięte oczy, wyschnięte usta itd. Dokładnie tak samo jak Camille poprzedniego wieczoru.
- Słuchaj, jest taka sprawa. Ktoś tu ze mną jest.- zaczęła Cam.
- Kto? Michel?
- Nie, poczekaj...- dziewczyna podeszła do drzwi i zawołała koleżankę. Gdy Lola stanęła w progu, oczy Ali momentalnie się szerzej otworzyły.
- Co ona tu robi?- spytała oburzona.- Nagle zrobiło jej się mnie żal?!- powiedziała podnosząc głos, jednocześnie łapiąc się za głowę i krzywiąc z bólu.
- Alice...- Lola próbowała coś powiedzieć, ale Cam jej przerwała.
- Czekaj, ja jej powiem.- odwróciła się w stronę przyjaciółki.- To Lola cię... uratowała.
- Co takiego?!- zdziwiła się dziewczyna i ponownie złapała się za głowę.
- Kiedy upadłaś i uderzyłaś głową w chodnik, ja akurat niedaleko biegałam i usłyszałam krzyk. Chciałam zobaczyć, co się stało i znalazłam ciebie jak leżałaś z głową całą we krwi.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że tak zupełnie przypadkowo byłaś w pobliżu! Przyznaj się! Obserwowałaś mnie, kiedy tańczyłam!- krzyknęła Alice. Była bardzo zdenerwowana. Urządzenie, do którego była podłączona, zaczęło głośno piszcześ. Od razu zjawiła się pielęgniarka, która wyprosiła dziewczyny z sali. Zaraz potem wszedł tam lekarz.
"Co my najlepszego zrobiłyśmy?"- pomyślała Camille.
                                                             ***
    Po pięciu minutach zjawili się rodzice Alice i zobaczywszy Camille, siedzącą za spuszczoną głową, zorientowali się, że coś jest nie tak. Loli już nie było, bo wyszła ze szpitala, aby nie denerwować Ali.
- Co się stało?- spytała Lauren.
Cam zrobiła się blada.
- Przyszłam do Alice z Lolą, tą dziewczyną, która ją znalazła.
- Rich, my jeszcze jej nie podziękowaliśmy.- zwróciła się do męża pani Prince.- No nieważne, mów dalej.
- A więc, Ali się bardzo zdenerwowała, bo Lola to jej rywalka. to znaczy moja też, ale jak wczoraj przyszła zapłakana...- Cam dostała słowotoku.- To ja ją przenocowałam i w ogóle rozmawiałyśmy. Okazało się, że to wszystko przez jej matkę, która jest taka...
- Zaraz! Camille, powoli. Czyją matkę?
- Loli. Przecież mówię, z resztą nieważne. Jak Alice zobaczyła Lolę to strasznie się zdenerwowała. To urządzenie zaczęło piszczeć, przybiegła pielęgniarka i kazała nam wyjść.
- O matko! A gdzie Lola?
- Poszła, bo nie chciała jeszcze bardziej zdenerwować Ali.
- To dobrze. Dogadają się jak Alice dojdzie do siebie.
    Państwo Prince zostawili Camille na korytarzu i weszli do sali nr 6, aby zobaczyć córkę i zapytać lekarza czy wszystko już w porządku.
    Dziewczyna nie widziała powodu, aby nadal tu tkwić. Wstała, wytarła łzę, która spływała jej po policzku i wyszła ze szpitala.


     Kiedy weszła do domu była już godzina 7.30. Żeby się czymś zająć i nie myśleć o tym wszystkim, postanowiła zabrać się za szycie sukienki dla swojej mamy. Włączyła maszynę do szycia, wyciągnęła materiał kupiony wczoraj po szkole i próbowała się skupić. Nie wychodziło jej to.
     Nagle zadzwonił telefon. Odebrała i przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Halo.- odezwał się głos po drugiej stronie- Camille to ty?
Był to Michel, poznała to po jego oryginalnej barwie głosu.
- Tak.
- Słuchaj, nie wiesz co się dzieje z Ali? Nie odbiera telefonu i nie otwiera drzwi.
- Alice jest w szpitalu.- powiedziała cicho.
- Gdzie jest?! W szpitalu?! Co ona tam robi?!- Michel sam nie wierzył w to co słyszy.
- Wczoraj miała wypadek i... Nie mam siły ci tego opowiadać. Sam jedź do szpitala i się dowiedz.- odpowiedziała oschle.
- Dobra, dzięki.- powiedział zirytowany chłopak i odłożył słuchawkę.
    Cam rzuciła telefon na łóżko i siadła przy biurku. Zaczęła coś kręcić przy maszynie. Nie zauważyła, że ma rękę tuż pod igłą i nacisnęła włącznik. Igła poszła w dół, prosto na dłoń dziewczyny. Przebiła ją na wylot. Była to gruba igła do obszywania skóry. Camille zaczęła piszczeć i krzyczeć. Pobiegła do łazienki i włożyła dłoń pod strumień zimnej wody, a drugą próbowała znaleźć apteczkę w szafce nad umywalką. Wyciągnęła bandaż i zaczęła robić sobie opatrunek. Rana bardzo krwawiła i okropnie bolała.
"Tego mi jeszcze brakowało."
Wróciła do pokoju po telefon i z powrotem poszła do łazienki.
- Halo?
- Mamo, przekułam sobie rękę maszyną do szycia. Tą grubą igłą do obszywania skórzanych rzecz.
- Bardzo?!
- Na wylot!- krzyknęła Cam jednocześnie płacząc.
- Matko boska! Już wjeżdżam na podjazd.
    Po chwili dziewczyna usłyszała trzaśnięcie drzwi i głos matki:
- Camille! Gdzie jesteś?!
- W łazience! - odkrzyknęła.
     Po 5 minutach opatrunek był gotowy. W pewnej chwili Camille sobie coś uświadomiła.
      "Gdzie są moi młodsi bracia?"
- Mamo... Gdzie Chris i Kevin?
- Wczoraj zabrała ich do siebie ciotka Kelsey. Pomyślałam, że chciałabyś mieć trochę spokoju.
- Dziękuję.- Cam podeszła do mamy i mocno ją przytuliła.
~~~~
     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 5 ♥

    Camille wróciła do domu około godziny 23.00. Chciała zostać w szpitalu dopóki Alice się nie obudzi, ale państwo Prince'owie powiedzieli, żeby jechała do domu i porządnie się wyspała. Zgodziła się, chociaż niechętnie. Teraz dziewczyna jest w kuchni swojego domu i robi sobie herbatę. Jej matka akurat dzisiaj ma nocną zmianę i powiedziała, że będzie zaglądała do Ali w każdej wolnej chwili.
    Cam siadła na krześle i oparła głowę na rękach. Siedziała tak przez dłuższą chwilę. Woda zaczęła się gotować, a ona tego nie słyszała. Była zbyt przejęta swoją przyjaciółką. Przed oczami miała obraz bladej i nieprzytomnej Alice, leżącej w szpitalnym łóżku.
    Łzy na nowo wypełniły jej oczy. Zaczęła płakać jak małe dziecko. Nagle usłyszała pukanie, które wyrwało ją z zamyślenia. Wstała, wyłączyła, gotującą się już od 5 minut wodę i podeszła do drzwi. Przyjrzała się w lustrze, które wisiało w korytarzu. Wyglądała okropnie. Oczy były podpuchnięte i zaczerwienione, usta wyschnięte, cała twarz blada, a włosy rozczochrane. Szybko minęła lustro i zmierzała do drzwi, zastanawiając się, kto przyszedł do niej o tej porze.
   "Może to Michel"- pomyślała.
Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazała się zapłakana Lola z torbą w ręku. Camille kompletnie zamurowało.
"Co ona tu robi?!"
- Hej, przepraszam, ze cię nachodzę, ale...-Lola nie mogła wydobyć z siebie słowa, a Cam nie wiedziała co ma robić. Pierwszy raz widziała Lole w takim stanie. Nigdy nie przypuszczała, że ta dziewczyna, która zawsze była twarda i chamska, może się tak rozkleić..- Wiesz co, niepotrzebnie tu przyszłam. Przepraszam.
   Nastolatka odwróciła się i zaczęła iść trawnikiem w stronę ulicy. W pewnym momencie potknęła się o coś i upadła.
- Lola!- krzyknęła Cam i podbiegła do dziewczyny.- Nic ci nie jest?- spytała, kucając obok niej.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko rzuciła się jej w ramiona i płakała. Camille nie wiedząc, co ma zrobić, przytuliła Lolę. Siedziały tak kilka minut,, dopóki dziewczyna się nie uspokoiła.
- Przepraszam.- wychrypiała w końcu.
- Lola... Co się stało?-Camille zrobiło się naprawdę żal koleżanki.
- Nic tylko...- zaczęła
- Słuchaj, wstań.-przerwała jej Cam .- Chodź do mnie. Zrobię herbaty i mi opowiesz.
Jej słowa zaskoczyły nie tylko Lolę, ale też ją samą.
    Razem poszły do domu. Camille zaprowadziła koleżankę do kuchni. Potem zaparzyła herbatę i obie siadły przy stole.
    Zaczęły rozmawiać.
    Lola opowiedziała Cam o wszystkim. Nie tylko o dzisiejszym dniu, ale też o swojej matce, o tym dlaczego zaczęła tańczyć i dlaczego zaczęła dokuczać jej i Alice. Dziewczyny siedziały w kuchni do 2.00  w nocy. Później Camille zaproponowała dziewczynie nocleg. Gdy Lola poszła wziąć prysznic, Cam uświadomiła sobie co się dzieje, że rozmawiała właśnie z jej rywalką, a teraz ona będzie u niej spać.
    Z zamyślenia wyrwała ją Lola wychodząca z łazienki.
- Bardzo ci za wszystko dziękuję.-powiedziała zamykając za sobą drzwi gasząc świtało.
W odpowiedzi dziewczyna się uśmiechnęła, po raz pierwszy tego wieczoru.
                                                             ***
    Lauren Prince spała na krześle, tuż obok łóżka swojej córki. Była wyczerpana. Od rana miała robotę papierkową, a później jeszcze kilka wykładów na uczelni. Myślała, że przynajmniej wieczorem się rozluźni przy kolacji ze znajomymi, ale niestety się pomyliła. Zamiast bawić się w gronie przyjaciół, była w szpitalu, gdzie po wypadku, została przewieziona jej jedyna córka.
    Pani Prince zasnęła opierając głowę na ręku Alice. Jej mąż wyszedł na chwilę, aby napić się herbaty. Teraz siedzi w szpitalnym bufecie i powoli sączy herbatę. Jest przygnębiony. To on zawsze najbardziej kibicował Ali. Jej pasja, była po części także jego pasją.Sam pracuje jako nauczyciel muzyki w szkole muzycznej, komponuje i gra na pianinie. To on od zawsze zachęcał Ali do tańca i to dzięki niemu dziewczyna zaczęła to robić.
     Wstał z krzesła, zamówił herbatę i kremówkę dla żony i poszedł do sali. Gdy wszedł Lauren nadal spała. Postawił tacę na stoliku, przeniósł ją na drugie łóżko, aby było jej wygodnie i przykrył kocem. Sam siadł na krześle i przykrył swoją dłonią, dłoń córki. Zaczynał już się niecierpliwić. Operacja skończył się o 21.30, a Alice nadal się nie obudziła, chociaż była już 2.00 w nocy. Z każdą minutą miał coraz więcej wątpliwości, że ona się wybudzi, ale próbował odpędzać te czarne myśli. Po kilkunastu minutach wstał i podszedł do umywalki. Odkręcił kran, z którego popłynął strumień zimnej wody. Przemył twarz, a gdy ją wycierał usłyszał skrzypnięcie łóżka. Odruchowo się odwrócił. Niestety to tylko żona przewróciła się na drugi bok. Westchnął, z powrotem siadł na krzesło przy łóżku córki i zasnął w tej samej pozycji, w której wcześniej spała jego żona.
                                                                         ***
    Był wczesny ranek około godziny 5.00. Państwo Prince jeszcze spali. Pielęgniarka weszła, aby zobaczyć co z Alice, a kiedy wychodziła, przeciąg delikatnie zatrzasnął drzwi. W tym momencie dziewczyna się poruszyła i to obudziło jej ojca. Zerwał się z miejsca i podbiegł do drugiego łóżka, aby obudzić żonę. Po kilku sekundach stali oboje pochyleni nad Alice. Dziewczyna poruszyła powiekami, a po chwili miała już otwarte oczy. Lauren i Richard zaczęli śmiać się ze szczęścia.
- Mamo? Co się dzieje? Gdzie ja jestem?- spytała zdezorientowana Ali.- Strasznie boli mnie głowa.
Pan Prince wyszedł zawołać lekarza.
- Skarbie, jesteś w szpitalu. Miałaś mały wypadek.-powiedziała matka.
W tej chwili wszedł pan Prince z lekarzem i pielęgniarką.
- Czy mogą państwo wyjść na korytarz. Musimy zabrać waszą córkę na badania.
- Dobrze
.Gdy wyszli z sali, pani Lauren postanowiła zadzwonić do Camille. Wybrała numer i po kilku sygnałach dziewczyna odebrała. 
- Halo.- powiedziała ziewając.
- Camille? Obudziłam cię?- spytała mama Alice, ale po chwili wydało jej się to głupie. Przecież było kilka minut po 5.00 rano.
- Tak, ale nic nie szkodzi. Co z Ali?
- Właśnie się obudziła Zabierają ją na badania.
- Naprawdę? Dziękuję, że pani zadzwoniła.
*W domu Camille*
 - Naprawdę? Dziękuję, że pani zadzwoniła.
Gdy Cam skończyła rozmowę akurat przebudziła się Lola.
- Co się dzieje?- spytała
- Ali się obudziła!- krzyknęła uśmiechnięta
- Jezu. To świetnie.- powiedziała Lola szeroko się uśmiechając i pokazując swoje bielutkie i idealnie proste zęby.
- Jedziesz ze mną do szpitala?- spytała niepewnie Cam.
- Nie jestem pewna, czy Alice chce mnie widzieć.
- No coś ty?! Przecież ją uratowałaś.
- Dobrze, pojadę.- powiedziała w końcu Lola.
- Ale najpierw zjemy śniadanie, bo i tak na początku nas do niej nie wpuszczą, bo muszą zrobić badania.- stwierdziła Camille. Była taka podekscytowana tym, że jej przyjaciółka w końcu się obudziła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za każdym razem, jak zaczynałam go pisać to ktoś mi przeszkadzał, ale w końcu skończyłam  ;)
     CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)