czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 14 ♥

*oczami Camille*

     Ten dzień zapowiadał się cudownie.
     Najpierw miałam pójść z Alice na zakupy, a potem z Justinem do kina. Byłam taka szczęśliwa. Wzięłam kartkę i zaczęłam robić listę zakupów.

ZAKUPY
owoce. (DUŻO OWOCÓW)
jakieś baleriny (najlepiej czarne)
tusz do rzęs
i wszystko co mi wpadnie w oko :D

      Alice zawsze się śmiała, ze jestem mistrzem w robieniu list. Najpierw je pisałam, a potem albo jej nie wyjmowałam albo kupowałam coś zupełnie innego. Równie dobrze mogłabym ich w ogóle nie robić i nie zaśmiecać torebki.
     Odstawiłam miskę po płatkach do zmywarki i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam górę od piżamy i rzuciłam ją w kąt pokoju. Otworzyłam szafę, a z niej wysypała się cała półka bluzek. Tak, jestem raczej bałaganiarą i czasami mi to naprawdę przeszkadza. Alice jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Ona lubi mieć wszystko poukładane, a kiedy jestem u niej w domu i zrobimy bałagan to ona sprząta. Zawsze mówi wtedy, że mam na nią zły wpływ, a ja za każdym razem odpowiadam:
- Też cię kocham.
    Jesteśmy przyjaciółkami bardzo długo i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Rozumiemy się bez słów, wystarczy jedno spojrzenie i ona wie, co mam na myśli. Jeżeli macie najlepszą przyjaciółkę to wiecie o co chodzi.
    Zaczęłam grzebać w stosiku bluzek, aż wreszcie znalazłam tą, której szukałam.Szybko się ubrałam i popędziłam do łazienki. Wzięłam do ręki szczoteczkę, nałożyłam na nią trochę pasty i zaczęłam szorować zęby. Zawsze mnie to uspokajało i nigdy nie wiedziałam dlaczego. Tak jakby razem z resztkami jedzenia usuwała z siebie całą złość i od razu czuję się zrelaksowana.
    Po umyciu zębów poszłam do pokoju po torebkę i wyszłam z domu. Pogoda naprawdę dzisiaj dopisuje. Chociaż słońce strasznie grzeje to powiewa delikatny, chłodny wiaterek, który dodaje mi energii.
"A może poszłybyśmy na plaże?"
    Dzisiaj plaża to lepszy pomysł od zakupów. Albo jeszcze lepiej. Najpierw krótkie zakupy, a potem plażowanie i spacer po molo. Alice będzie z pewnością zachwycona, ona wprost ubóstwia plaże i ocean. Chociaż mieszka właściwie na plaży to i tak jeszcze jej się nie znudziła. Kiedy byłyśmy młodsze, rozkładałyśmy koc w pobliżu jej domu i bawiłyśmy się lalkami. Potem wskakiwałyśmy do chłodnej wody. Ja udawałam, że jestem syrenką, a Alice piękną tancerką, która się ze mną przyjaźni. Mogłyśmy się w to bawić godzinami i nigdy nam się to nie nudziło.
    "Dobra, a teraz muszę się pośpieszyć. Może uda mi się ją obudzić"

***

     Problem polegał w tym, że Alice już dawno nie spała. Obudziła się jeszcze zanim wstało słońce, wzięła prysznic i poszła na spacer. Kiedy Camille zapukała do jej drzwi, ona właśnie robiła pranie. 
- Proszeee!-  krzyknęła.
    Cam otworzyła drzwi i weszła do domu.
- Ali! Gdzie jesteś?
- W łazience. Chodź!
Dziewyczna ruszyła w jej stronę. Kiedy stanęła w drzwiach pojawił się grymas na jej twarzy.
- Co się stało?- spytała Alice.
- Miałam nadzieję, że cię obudzę.
- Boże, tobie jeszcze się to nie znudziło? Zauważyłaś, że za każdym razem próbujesz i ci nie wychodzi. Zrozum, że ja jestem rannym ptaszkiem, a ty... hmmm... Niedźwiedziem, który śpi do południa.- zachichotała Ali.
- Nieprawda!- sprzeciwiła się Camille.
     Wtedy Alice zrobiła minę, taką, jakby chciała powiedzieć "czyżby?"
- No dobra. Lubię długo spać, ale nic na to nie poradzę. Mam to w genach.
    Chodziło jej oczywiście o mamę. Zawsze narzeka, że musi wstawać tak wcześnie na dyżury. A kiedy ma kilka dni wolnego to śpi przynajmniej do południa. 
     Kiedy Ali wrzuciła wszystko do pralki, wstała i zaproponowała coś do picia.  Poszły razem do kuchni i dziewczyna wyjęła z lodówki dwie wody o smaku jagodowym. Alice mogła pić je bez przerwy, to było jej koło napędowe.  Kiedyś jej mama zrobiła zapas na przynajmniej miesiąc, a Alice opanowała to w 2 tygodnie. Od tamtej pory pani Prince kupuje kilka butelek, kiedy wraca z pracy.
- Chcesz coś zjeść?
- Nie, dzięki. Jadłam śniadanie.
- Ja też nie jestem głodna.- powiedziała i złapała do ręki tylko jabłko. 
- Ty coś w ogóle jesz?
- Coś... tak.
- Bardzo zabawne. Niedługo będę cię musiała karmić.
- Nie trzeba. 
     Obie się zaśmiały.
- Mam świetny pomysł!
- Jaki?- spytała z powątpieniem Alice.
- Najpierw pójdziemy na krótkie zakupy...
- Krótkie zakupy? Chyba mnie znasz. Ja + zakupy = cały dzień chodzenia po sklepach!
    I znowu się zaśmiały.
- Ale pomyślałam, ze po zakupach poszłybyśmy na plaże i pochodziły po molo. Tam też możemy coś kupić.
- No dobra. Przekonałaś mnie!-krzyknęła Ali i ponownie wybuchły śmiechem.

***

    *oczami Alice* 

     Miałyśmy w rękach po kilka toreb, które razem ważyły chyba z tonę! Ale jakoś doszłyśmy do mojego domu. Jak tylko zrzuciłyśmy z siebie ten balast, wskoczyłysmy w bikini, złapałyśmy ręczniki, kremy do opalania i pobiegłyśmy na plaże. Mieszkam bardzo blisko głównego molo, gdzie co roku na wiosne pojawia się masa ludzi i obchodzimy święto plażowania. Trwa ono jakiś tydzień. W tym czasie nie ma szkoły i można trochę poleniuchować na plaży. Na szczęście pogoda jest świetna. Słońce tak grzeje, że nie da się wysiedzieć w domu. 
    Od razu popędziłyśmy w stronę wesołego miasteczka, które pojawia się tu co roku. Kiedy już do niego doszłyśmy zauważyłam mały tłum przy samym wejściu i usłyszałam głośną puszczoną muzykę. Pomyślałam, że jakieś dzieci próbują się pokazać i zarobić trochę pieniędzy, więc obie z Camille przepchnęłyśmy się przez ludzi stojących nam na drodze i dotarłyśmy na sam przód. Stanęłam jak wryta. To wcale nie były żadne dzieci tylko jakaś grupa taneczna. Tańczyli hip-hop, ale jak tańczyli! To było naprawdę świetne. Ruszali się dokładnie tak samo w tym samym czasie. Oczywiście ja na zajęciach, również tańczę w tym samym czasie co cała grupa, ale to było co innego. Ich energia i szybko zmieniające się figury. To było cos niesamowitego. Podeszłam jeden krok blizej i przyglądałam się z fascynacją. Nigdy nie interesowałam się takim stylem i nigdy nie czułam potrzeby oglądać filmów czy występów tego typu w internecie. Kiedyś natknęłam się na coś podobnego, ale to co innego zobaczyć coś takiego na żywo. Po chwili skończyła się muzyka, a jedna z dziewczyn podeszła do mnie.  
- Hej.- zagadnęła.- Widzę, że się nam przyglądałaś.
- Tak jak wszyscy.- próbowałam być obojętna i nie pokazać jej, jak bardzo byłam zafascynowana ich tańcem. Nie wiem dlaczego, ale chciałam  wyglądać po prostu jak reszta ludzi.
- Wiedzę, że ci się spodobało i zauważyłam również, że jesteś tancerką.
- Skąd wiesz?- spytałam zaskoczona.
- To widać po każdym twoim ruchu, skarbie.- powiedziała nieznajoma.
- Po pierwsze nie mów do mnie skarbie, a po drugie...
- Nie odgrywaj księżniczki, bo widzę, że taka nie jesteś, jasne?
    Zaskoczona, zamilkłam.
- Ok.- burknęłam.
- A teraz... Chcesz się do nas przyłączyć?
- Nie... ja... nie mogę. 
- Wiem, że nie tańczysz hip-hopu, ale zawsze można się czegoś nauczyć.
- Niech zgadnę... Odczytałaś to z moich ruchów.
- No pewnie, przecież to z daleka widać, że poruszasz się z lekkością. Pewnie ćwiczysz balet albo jazz, czy coś w tym rodzaju.
"Jak ona to robi?"
- No to jak? Przyłączysz się do nas?
- Nie... Nie mogę... Ja mam kontuzję.- powiedziałam jednym tchem. W tej chwilli podeszła Camille. Zupełnie o niej zapomniałam.
- Współczuje. Może innym razem.- powiedziała dziewczyna i poszła do swojej grupy, która już szykowała się do swojego występu.
- Kto to był?- spytała Cam.
- Nie wiem.
- To o czym rozmwiałyście?
- O tańcu.
- Aha. Idziemy?
- Ok.- powiedziałam, ale chciałam jeszcze zostać.

***

*oczami Justina*

- Justin? Gdzie ty się tak ubrałeś?- spytała mama.- Czy ty użyłeś perfum?
- Yyy... tak.- odpowiedziałem trochę skrępowany.
- Jak ma na imię?- spytała.
"Jak ona to robiła, że zawsze wszystko wiedziała?"
Westchnąłem. 
- Camille.
- Ładnie.- powiedziała i się odwróciła, ale coś jej się przypomniało i znowu zwróciła się do mnie.- Tylko nie zapomnij o kwiatach.
- Dzięki mamo.- powiedziałem i wyszedłem z domu. 

Mieszkałem tu dość krótko, ale wracając ze szkoły zawsze mijałem taką kwiaciarnie. Była mała i sprzedawała w niej starsza pani. Podszedłem do staruszki i poprosiłem, aby mi coś doradziła.
- A dla kogo ma być bukiet?- spytała.
- Emmm. Dla dziewczyny. Idziemy emmm.... do kina.
    Starsza pani jakby się ropromieniła. Wyszła na zaplecze i po chwili wróciła z małym bukiecikiem.
- Ile płacę?- spytałem.
- To na koszt firmy.- zaśmiała się.
- Dziękuję.- powiedziałem i wychodząc wrzuciłem trochę pieniędzy do puszki, która stała na zewnątrz. Zbierano do niej datki na jakiś cel charytatywny.

Po 15 minutach byłem już pod kinem. Cam nie chciała, żebym przychodził do jej domu, bo uważała, że to byłby za duży kłopot. Spojrzałem na zegarek. Byłem 10 minut przed czasem. Na szczęście. Chyba bym się załamał, gdybym się spóźnił. Po chwili poczułem, ze ktoś lekko dotyka mojego ramienia. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą Camille. Nie mogłem się powstrzymać i mocno ją przytuliłem. Zapowiadał się bardzo miły wieczór.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu go skończyłam. Kiedy tylko zaczynałam go pisac ktoś mi przeszkadzał, ale uwinęłam się przed wyjazdem. Jutro mam samolot do Norwegii. Będę mieszkała tam w jakiejś głuszy u mojego brata ciotecznego, także może uda mi się dodać jakiś rozdział :)
I przypominam, że jest już zwiastun. Możecie go znaleźć w poprzednim wpisie :)


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Zwiastun ♥

Pamparampampaaaaaaam!
Oto zwiastun do mojego opowiadania :) Wykonała go dla mnie Coppericana ze strony Thriller Of Story i baaardzo jej za to dziękuję.
Zapraszam do oglądania :)

A już wkrótce pojawi się rozdział 14. Jestem właśnie w trakcie pisania :)


wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 13 ♥

Przepraszam, ze rozdział taki krótki i po dodany po bardzo długim czasie, ale wiecie jak to jest w wakacje.
Następny rozdział pojawi się jeszcze przed moim wyjazdem. :)
A tak poza tym wgl nie sprawdzałam błędów także... POWODZENIA W ROZUMIENIU ;D
 CZYTASZ = KOMENTUJESZ
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* oczami Loli *

     Kiedy zaczęłam się budzić poczułam, że nie mam na sobie ubrania. Od razu otworzyłam oczy i nie wiedziałam co się stało. Wczorajszy wieczór pamiętałam jak przez mgłę. Zerwałam się z łóżka i ubrałam się w moją sukienkę, która leżała obok mnie. Potem założyłam buty i wyszłam z pokoju. Byłam cała roztrzęsiona. Wiedziałam, że nie był to przyjemny wieczór. Szłam korytarzem jakiegoś nieznanego mi hotelu. Ręce trzęsły mi się jakbym miała chorobę Parkinsona. Zatrzymałam się przy lustrze zawieszonym w holu. Wyglądałam okropnie. Moja szminka rozmazana była dookoła ust, a tusz do rzęs wymalował wielkie wory pod oczami. Szybkim krokiem minęłam portiera, który nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Był to starzy pan z okularami jak denka od słoików. Próbował przeczytać jakiś artykuł w miejscowej gazecie. 
    Kiedy otworzyłam drwi, uderzył mnie powiew zimnego powietrza. Poczułam dreszcz przebiegający od czubka głowy do samych stóp. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Słowa nie mogły opisać jak się czułam. Zła? Przerażona? Nie. Ja po prostu byłam strasznie przerażona i okropnie zła!
    Stanęłam na środku chodnika. mniej więcej wiedziałam gdzie jestem. Zadzwoniłam po taksówkę i podałam nazwę hotelu przy, którym stałam. Czekając, próbowałam przypomnieć sobie coś z poprzedniej nocy, ale pamiętałam tylko chłopaka o zielonych oczach, skórzaną kurtkę, różowego drinka i taniec.
   "O, nie, nie, nie, NIE! Różowy drink. W nim musiało coś być. To przez ten napój.  Przez niego straciłam przytomność i nic nie pamiętam."
     W tej samej chwili podjechała taksówka i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie mam torebki. Miałam tam pieniądze. Na szczęście tylko pieniądze. Telefon zostawiłam w domu, żeby go nie zgubić, kiedy się upiję. Wsiadłam i od razu powiedziałam taksówkarzowi, że dam mu pieniądze, jak tylko podjedziemy pod mój dom. Kierowca ruszył, a ja oparłam głowę o zimną szybę. Nie wiem kiedy, po twarzy zaczęły płynąć mi łzy. Myślałam o tym co mogło się wczoraj stać i byłam coraz bardziej przerażona.
    Po 15 minutach jady byłam już przed moim domem. Wybiegłam z samochodu i wpadłam do środka. Na szczęście mama jeszcze nie wyszła do pracy i drzwi były otwarte. Zapomniałam, że w torebce był również mój komplet kluczy. Złapałam pieniądze, które leżały na półce w przedpokoju i wróciłam do taksówkarza, aby mu zapłacić. Facet był nadzwyczaj miły. Podziękował, uśmiechnął się i życzył miłego dnia. Niestety nie wydawało mi się, że ten dzień będzie miły.

***

     Alice postanowiła wybrać się dzisiaj do szkoły tańca. Tak bardzo tęskniła za całym zespołem, no może oprócz Loli. Camille próbowała kilka razy namówić ją na rozmowę z rywalką, ale Alice była uparta i nie dawała za wygraną. Nie chciała z nią rozmawiać, bo czuła do niej żal. Z jednej strony nie mogła uwierzyć, że Cam zapomniała o tym wszystkim co Lola robiła dla Alice, jaka była podła, ale z drugiej strony znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że jest ona bardzo łatwowierna. Poszła by z kimś obcym na imprezę tylko dlatego, że wydawał jej się bardzo miły.
     Alice złapała torbę i wyszła.
     Była godzina 14.00, czyli zajęcia zaczynały się dopiero za godzinę, ale dziewczyna nie chciała się śpieszyć. Postanowiła pójść jeszcze do parku i posiedzieć w ciszy.
     Gdy już tam doszła znalazła wolną ławkę w pobliżu fontanny. Dźwięk wody zawsze ją uspokajał, dlatego tak bardzo kochała siedzieć na plaży nad oceanem. Czuła się wtedy taka zrelaksowana i rozluźniana. Zapomniała o wszystkich złych rzeczach, które ją denerwowały i stresowały. Teraz wyciągnęła z torby swój notatnik i zaczęła pisać.


  "15 maja

Za chwilę idę na próbę zespołu. Tak bardzo się za nimi stęskniłam. Chciałabym też zobaczyć co udało im się dodać do układu i jak im idzie. Zawsze myślałam, że jestem niezbędna. To nie było egoistyczne, nigdy nie twierdziłam, że jestem od kogoś lepsza. Po prostu nie wyobrażałam sobie prób bez moich żartów, kłótni z Lolą i  myślę, że niektórzy też nigdy nie pomyśleliby, że pewnego dnia będę musiała odejść od zespołu. Przynajmniej na jakiś czas. Zostało jeszcze 40 minut do rozpoczęcia próby, ale zawsze byłam tam trochę wcześniej i tym razem też tak musi być :)"

 *oczami Alice*

Po 15 minutach wolnego spaceru byłam na miejscu. Pchnęłam drzwi wejściowe i od razu poczułam się lepiej. Rozpoznawałam charakterystyczny zapach studia. Było to mieszanka wanilii, fiołków i płynu do polerowania podłóg. Brzmi to obrzydliwie, ale w rzeczywistości pachnie świetnie.
     Od razu skierowałam się do sali A, gdzie zawsze odbywały się próby naszego zespołu. Weszłam tam i myślałam, że się zaraz rozpłaczę. Nigdy nie pomyślałabym, że można tak bardzo tęsknić za jakimś miejscem. To był mój drugi dom i tak się cieszyłam, że mogę tu być. Wyszłam z sali i skierowałam się do szatni. Usłyszałam, ze ktoś tam już jest i wiedziałam kto. Weszłam do środka i zobaczyłam Lolę, siedzącą na ławce i zakładającą baletki. Wyglądała całkiem inaczej jak zwykle. Miała podkrążone oczy i była blada jak ściana. Jednym słowem wyglądała strasznie. Nigdy nie widziałam ją w takim stanie. Ogarnęła mnie ciekawość, chciałam się jej spytać co się stało, ale się powstrzymałam i rzuciłam tylko:
- Hej.
Podniosła głowę i zobaczyłam, że ma siniaka na dolnej części policzka.
- Cześć.- powiedziała. Wydawało mi się, że jej głos zadrżał. Nie było za bardzo zdziwiona, gdy mnie zobaczyła. Wyczuwałam od niej obojętność. Działo się coś bardzo dziwnego, chociaż nie wiedziałam jeszcze co. Nie miałam jednak czasu na zastanawianie się, ponieważ do przebieralni weszły Veronica i Missie. Na mój widok pisnęły, podbiegły do mnie i zaczęły mnie tak ściskać jakbyśmy się nie widziały przynajmniej rok, a przecież minęło tylko kilka tygodni.
- Alice! Wróciłaś!- krzyknęły prawie równocześnie i wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Przyszłam dzisiaj się z wami przywitać i zobaczyć jak sobie radzicie.
- A jak się czujesz?- spytała Veronica.
- Dobrze, nawet bardzo dobrze, ale jeszcze nie mogę wrócić do zespołu.
- Aha, a będziesz przychodziła na nasze próby?
- Nawet o tym nie pomyślałam, ale wiecie co? To wydaje się być świetnym pomysłem.
    Po chwili do pomieszczenia weszły jeszcze Megan i Katie, a za nimi chłopcy. Wszyscy po kolei zaczęli mnie ściskać i wypytywać o moje samopoczucie. Zupełnie zapomniałam o Loli.

środa, 24 lipca 2013

INFO ! :D

Już niedługo pojawi się nowy rozdział. Przepraszam że tak długo nie pisałam, ale byłam na wakacjach. Wiecie jak to jest. Nawet nie miałam za bardzo dostępu do internetu ;/
9 sierpnia prawdopodobnie znowu jadę na wakacje, ale mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się dodać przynajmniej dwa rozdziały.
A więc... rozdział 13 będzie dodany jeszcze w tym tygodniu.
A i jeszcze jedna wiadomość.  Już niedługo pojawi się także zwiastun xD
Cieszycie się? Bo ja bardzo :)
I mam jeszcze takie pytanie. Czy ktoś z was nie robi przypadkiem nagłówków? Jeżeli tak, napiszcie na gg: 48097903 :)


niedziela, 21 lipca 2013

LIBSTER AWARD ♥

Hej, dostałam nominację do Libster Award !! Nominacja do Libster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę".Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów (informujesz ich o tym) i zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Ciebie nominował. Dostałam nominacje od bloga http://dare-to-dreams-with-1d.blogspot.com/.
Odpowiedzi do zadanych pytań.
1. Jak masz na imię?
 • Sandra
 2. Ile masz lat?
 • 14
 3. Kim chcesz być w przyszłości?
 • Psychologiem
 4. Hobby
 • blogowanie, taniec :)
 5. Co nakłoniło cię do pisania bloga?
 • Od kilku lat pisałam różne opowiadania, ale nigdy ich nigdzie nie ujawniałam. W końcu jednak chciałam to komuś pokazać.
 6. Co sprawia, że nadal prowadzisz bloga?
 • Moje koleżanki, które proszą mnie, żebym dodawała nowe rozdziały :)
 7. Wzorujesz się na jakimś blogu?
 • Nie, raczej nie.
 8. Kto jest twoim wsparciem w pisaniu
 • Moje koleżanki I. O. P. K. i kuzynki W. i W.
 9. czy jeśli masz dużo komów na blogu czujesz, że dobrze wykonała/ łeś robotę?
 • Nigdy nie mam dużo komentarzy, ponieważ bardzo nie rozpowszechniam tego bloga :p
 10.Co zabrałabyś/zabrałbyś na bezludną wyspę?
 • mp3 i słuchawki, dużo książek, aparat i laptopa :)
 11.Co jest przedmiotem twojego uzależnienia?
 • Justin Bieber (chociaż to nie przedmiot, hahahaha :D), muzyka, książki, filmy o tematyce tańca, guma do żucia, szczotkowanie włosów, śpiewanie podczas słuchania mp3 i suszenia włosów xD

PRZEPRASZAM, ALE NIE BĘDĘ NOMINOWAĆ ŻADNYCH BLOGÓW, PONIEWAŻ NIE CZYTAM ICH ZBYT DUŻO I NIE UMIEM ZADAWAĆ PYTAŃ ;D

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 12 ♥

    *oczami Camille*

      Na samą myśl spotkania z Justinem czułam motylki w brzuchu. Zadzwonił pół godziny temu i poprosił, żebym przyszła do parku. Teraz siedzę i czekam, a jego nie ma. Postanowiłam zadzwonić i spytać co się z nim dzieje, kiedy poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Justin.
- Hej.- powiedziałam.
- Hej.
    Siadł obok mnie. Wyglądał na niezupełnie pewnego siebie. Czym się tak denerwował?
- Po co chciałeś się spotkać?- spytałam.
- Yyy.
    Zaczął się dziwnie zachowywać. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Ręce chyba zaczynały mu się pocić, bo pocierał nimi o swoje uda. Nagle jednak przestał i wrócił do siebie. Siadł pewnie na ławce i obrócił się w moją stronę.
- No co chciał...- próbowałam spytać, ale nagle poczułam czyjeś wargi na moich. Wargi Justina. Poczułam gorąco na całym ciele i przeszedł mnie dreszcz. Świat stanął. Chłopak się do mnie przybliżył i jeszcze bardziej przywarł usta do moich. Nie wiedziałam co się dzieje, dopóki się nie odsunął. Patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Chyba czekał na moją reakcję. 
    Uśmiechnęłam się i po chwili on też pokazał swoje białe zęby.
     Znowu się do mnie przybliżył i pocałował.
***

*oczami Alice*

     Stanęłam przy drążku, zamontowanym w moim pokoju. Wiedziałam, że nie powinnam jeszcze tego robić, ale już nie mogłam wytrzymać bez tańca. Moje dłonie i nogi delikatnie trzęsły się ze zdenerwowania. Czułam lekki strach i adrenalinę lecz to mi nie przeszkadzało. 
    Przybrałam wyprostowaną postawę i zrobiłam plie, potem demi plie, a na końcu grand plie. Czułam radość robiąc te podstawowe figury. Odeszłam od drążka i zrobiłam piruet. Radość przepełniała mnie całą. 
- Już ostatni raz.-powiedziałam sobie i zrobiłam podwójny piruet. W tej samej chwili poczułam ból w kostce. Nie był bardzo silny, ale i tak się przestraszyłam. Powoli zeszłam na dół do kuchni i wyjęłam z zamrażalki woreczek z mrożonymi owocami. Potem poszłam do salonu, położyłam poduszkę na stoliku, siadłam na sofie, oparłam nogę o poduszkę i położyłam sobie na niej woreczek. Poczułam ulgę. Wzięłam do ręki pilot i włączyłam telewizor. Akurat leciał jakiś teleturniej. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i próbowałam skupić się na programie. 
    Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się z miejsca. N ikt nie mógł się dowiedzieć, że próbowałam tańczyć. Mama, by mnie chyba zabiła. 
- Otwarte!- krzyknęłam, próbując schować gdzieś mrożonkę. Niestety nie zdążyłam. Do salonu wparowała rozpromieniona Camille. Gdy zobaczyła co mam w ręku, zrobiła zdziwioną minę.
- Po co ci to?- spytała.
- Yyy... Chciałam... emmm... Zrobić sobie koktajl.
- Aha.- powiedziała i usadowiła się na kanapie.
      Na szczęście uwierzyła. Poszłam do kuchni, wsadziłam owoce z powrotem do zamrażalki i wróciłam do salonu. Camille była bardzo wesoła. 
- Co cię tak rozweseliło?- spytałam.
Moja przyjaciółka oblała się rumieńcem. Od kiedy ona się rumieni?
- Emmm. 
- No mów o co chodzi.- ponaglałam ją.
Wzięła głęboki oddech i wypaliła.
- Justin mnie pocałował!
- Co?!- krzyknęłam, podbiegłam do sofy i siadłam obok niej.
- Przecież mówię.- chyba starała się udawać, że jest spokojna i opanowana, ale nie do końca jej to wychodziło.
- Ale... Jak? Gdzie? Kiedy?
- Normalnie, w parku, dzisiaj.- odpowiedziała rzeczowo z rozbawieniem w głosie.
- Uhhh. Jesteś niemożliwa.
- Wiem, ale i tak mnie kochasz.
- I to jest prawda.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
    Byłam taka szczęśliwa widząc uśmiech na jej twarzy. Nie miała chłopaka od 7 miesięcy, kiedy to zerwał z nią Logan.
- To gdzie ten koktajl? Chce mi się pić.
- Gdzie co?- spytałam zdziwiona.
- Gdzie jest koktajl?
- Jaki znowu koktajl?
- Ten, który miałaś robić. Kiedy weszłam miałaś w ręku mrożone owoce i powiedziałaś...
Dopiero zorientowałam się o co jej chodzi.
- Aaa. Koktajl! Już pędzę robić.
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę kuchni. Noga mnie już nie bolała. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ból powrócił.
***


   *oczami Loli*

    Ten trening chyba był najgorszym treningiem, jaki w życiu przeżyłam. Nogi i ręce odmówiły mi posłuszeństwa, przez co upadałam przynajmniej 3 razy. Nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, z resztą sama tego nie wiedziałam. Kiran chciała, żebym sobie dzisiaj odpuściła i poszła do domu, ale ja się nie zgodziłam. Później było coraz gorzej. Dopadły mnie zawroty głowy, były krótkie, ale silne. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego i nie mogłam tego opanować.
      Usłyszałam delikatnie pukanie do drzwi. Do środka weszła Kiran.
- Hej, wszystko ok?
- Tak, to znaczy...- rozkleiłam się.- Nie.
    Po moim policzku zaczęły płynąć łzy, których nie potrafiłam powstrzymać. Kiran podeszła i mnie przytuliła, a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Siedziałyśmy tak około 5 minut zanim się uspokoiłam. 
Instruktorka podała mi chusteczkę.
- Dzięki.- powiedziałam, pociągając nosem. Wytarłam policzki i wstałam. 
     Od wypadku Alice, zaczęłam zachowywać się całkiem inaczej niż zwykle. Kiedyś nikt nie widział mnie jak płaczę, a teraz... Coraz częściej rozklejałam się z byle powodów. I nie tylko ja to zauważyłam.
- Czy mogę ci jakoś...
- Pomóc?- dokończyłam za nią.- Nie, dzięki.
- Ale, jeżeli chciałabyś pogadać, możesz zawsze do mnie przyjść.
- Ok.-mruknęłam, zabrałam swoją torbę i wyszłam z przebieralni.
    Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zapomnieć o tym koszmarnym dniu, ale w pewnej chwili wpadłam na lepszy pomysł. 
"Pójdę na imprezę. Trochę się wyluzuję i zapomnę o tym wszystkim"


    Po godzinie byłam już gotowa. Założyłam czarną, błyszczącą sukienkę mini z głębokim wycięciem na plecach. Taką samą miała Carly w "Street dance", kiedy szła na sztukę baletową. Do niej złote dodatki i szpilki na platformie, również w tym samym kolorze. 
     Zeszłam na dół, do kuchni. Napisałam na kartce krótką wiadomość "Będę późno. Nie czekaj- Lola" i przyczepiałam ją na lodówce. Nie zamierzałam wyjaśniać gdzie idę. Moja matka też rzadko mi mówiła, gdzie wychodzi. Potem zabrałam klucze z półki w korytarzu, wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Taksówka, którą zamówiłam 15 minut temu jeszcze nie przyjechała.
     Stałam na werandzie mojego domu. Był chłodny wieczór, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. 
- Gdzie ta przeklęta taksówka?- spytałam się sama siebie i po chwili zółty samochód stał już przede mną. 
    Wsiadłam do niego szybko i podałam taksówkarzowi adres najbardziej popularnego klubu w mieście.

     Po 10 minutach byliśmy już przed budynkiem. Dookoła gromadziło się mnóstwo ludzi, ale ja nie zamierzałam czekać. Zapłaciłam facetowi i wysiadłam z auta. Okrążyłam budynek, aż w końcu znalazłam boczne wejście. Niestety było zamknięte. Już miałam stamtąd odejść, ale drzwi się otworzyły i wyszła z nich jakaś dziewczyna. Widać było, że jest porządnie nagrzana. W ogóle się nie rozglądała, więc skorzystałam z okazji i wskoczyłam do środka zanim drzwi się zamknęły. Szłam ciemnym korytarzem i z każdym krokiem muzyka stawała się coraz głośniejsza. Po chwili znalazłam się przy dużych drzwiach. Mocno je pchnęłam, a w tej samej chwili uderzyła mnie fala muzyki. Weszłam na salę i zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi, aby dopchać się do baru. Kiedy już tam dotarłam zamówiłam colę z wódką. Marzyłam o tym, aby porządnie się napić. 
      Poczułam szturchnięcie. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się zielonooki chłopak. Miał włosy postawione na żel, skórzaną kurtkę i przetarte jeansy.
- Nowa?!- krzyknął do mnie.
    Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie o co się spytał.
- Tak!- odkrzyknęłam.
- Chodź ze mną!- złapał mnie za rękę, a ja zdążyłam tylko złapać mojego drinka. Przeciskaliśmy się przez imprezowiczów bawiących się na parkiecie. Po chwili znaleźliśmy się przy jakimś stoliku. Siedziało tam kilku chłopaków, ubranych podobnie do zielonookiego i kilka, skąpo odzianych dziewczyn. 
- Jak masz na imię?- spytał chłopak.
- Lola, a ty?!
- Mów mi D!
    D? Co to ma być? To skrót od Dupek, Drań czy Debil?
Nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo pociągnął mnie za rękę i po chwili znalazłam się na jego kolanach. 
- Masz, napij się!- powiedział i podał mi jakiś różowo-blady napój. Wypiłam bez zastanowienia. Potem D. zaciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Czułam się świetnie, nigdy nie czułam się lepiej. Zaczęłam wić się wokół chłopaka. Odwróciłam się do niego tyłem, a on złapał mnie za biodra. Kręciłam nimi jak tylko mogłam. Potem z powrotem mnie obrócił i złapał za tyłek. Jęknęłam. Zaczął całować moją szyję, a ja nie potrafiłam go powstrzymać. Poczułam jego ręce pod moją sukienką. Chciałam je zatrzymać, ale nie wiedziałam jak. Straciłam panowanie nad całym ciałem. Poczułam, że D. pchnie mnie na ścianę. Oparłam się o nią, a on nadal mnie obmacywał. Potem zaczął mnie całować. Próbował dostać się do wnętrza mojej jamy ustnej. Bez problemu udało mu się pokonać moje zęby. Jego ręce znowu powędrowały pod moją sukienkę.
    Po chwili już nic nie mogłam zrobić. Moje ręce bezwładnie wisiały, a nogi ugięły się w kolanach.
    Straciłam przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
A więc wróciłam!
Nie miałam kiedy sprawdzić błędów, więc z góry przepraszam, jeżeli się jakieś pojawiły.
I jak się podoba?
 

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 11 ♥

*oczami Alice*

    Oparłam głowę o chłodną szybę samochodu. Tato włączył radio. Akurat leciało "Fix You" Coldplay. Od razu się uśmiechnęłam. To ulubiony zespół Camille, bez przerwy ich słucha. Zaczęłam nucić sobie pod nosem.
Tato się zaśmiał.
- Co?- spytałam.
- Alice... Opanuj się, bo wszystkie ryby w oceanie pozdychają.- powiedział.
- Eeeeej! Nieprawda!- krzyknęłam i zaczęłam jeszcze głośniej śpiewać, a on ponownie się zaśmiał.
    Kiedy wjeżdżaliśmy na nasz podjazd, akurat skończyła się piosenka. Samochód się zatrzymał, a ja szybko z niego wyszłam i ruszyłam w stronę domu. Tato wziął dwie duże, ciężkie torby i wlókł się zaraz za mną. Zupełnie go nie zauważyłam i kiedy weszłam do domu, od razu zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zamknęły się tuż przed jego głową. Dopiero po chwili zorientowałam się co zrobiłam. Szybko szybko się cofnęłam i je otworzyłam.
- Przepraszam.- powiedziałam, chichocząc.
- Nic się nie stało.- westchnął głośno tato, a  ja znowu zachichotałam.
    Usłyszałam kroki mojej mamy, która szła do mnie z kuchni. Odwróciłam się i zobaczyłam ją z tortem w rękach, na którym widniał napis:"WITAJ W DOMU".
- Mamo, czy ty nie przesadzasz. Zachowujesz się jakbym wróciła z.... hmmm... no nie wiem.... GRENLANDII!
- Ha...ha...ha. Jeżeli nie chcesz to zjem go razem z tatą.- powiedziała.
-  Wchodzę to.- krzyknął tato z salonu.
     Zaśmiałam się.
- No dobra, dobra. Nie mogę pozwolić, żebyście przytyli. Zjem z wami, aby was od tego uchronić.
    Tym razem wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
     Poszliśmy do kuchni i tam zjedliśmy po kawałku tortu. No dobra.... Ja zjadłam dwa.
- Mamo idę się przebrać a potem pójdę na spacer.- zakomunikowałam.
- Dobrze. Później może mnie nie być, bo mam do odebrania twoje wyniki, także w razie czego w lodówce są warzywa, możesz zrobić sobie jakąś sałatkę.
- Ok.- rzuciłam i weszłam schodami na pierwsze piętro. Skręciłam w prawo i mijając sypialnię rodziców, poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i od razu poczułam, że mama przed chwilą go wywietrzyła.
    Ściany pomalowane na pudrowy róż z czarnymi wstawkami. Do tego ciemne meble i duże łóżko z baldachimem. Kocham ten pokój. Sama go sobie urządziłam rok temu, kiedy robiliśmy remont i od tamtej pory nic w nim nie chciałam zmieniać. Rzuciłam się na łóżko i dopiero teraz poczułam, że naprawdę jestem w domu. Po chwili leżenia, w końcu się podniosłam i przebrałam w moje ulubione spodnie i koszulkę. Włosy związałam w kok, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Już wychodzę!- krzyknęłam, zamykając za sobą drzwi.  Stanęłam na chodniku przed domem i rozejrzałam się na wszystkie strony, nie wiedząc, w gdzie iść. Wybrałam park, bo po drodze była jeszcze moja ulubiona budka z lodami. Sprzedawał tam miły starszy pan z którym już dawno się "zaprzyjaźniłam". Zawsze dawał mi większe porcje, za taką samą cenę. Gdy do niego doszłam, uśmiechnął się.
- Dawno już cię u mnie nie było.
- Tak, wiem. Przepraszam.-powiedziałam, uśmiechając się.
- Zrobię dla ciebie coś specjalnego.- oznajmił i schował się w budce. Czekałam około 5 minut, aż znowu się pojawił. W ręku trzymał wielki deser z mnóstwem bitej śmietany i oczywiście bez rodzynek. Nie znoszę ich.
 - Dziękuję, ale jak ja to sama zjem?- spytałam z rozbawieniem.
- Chyba jednak nie sama...- powiedział i wskazał palcem za mnie.
    Odwróciłam się i zobaczyłam zbliżającego się do mnie Michela.
- Oj jednak sama.- mruknęłam.- Do zobaczenia.- rzuciłam do pana Ferielda i odeszłam szybkim krokiem w drugą stroną.
- Alice! Zaczekaj!- krzyknął do mnie chłopak.
    Dlaczego już pierwszego dnia mojego pobytu w domu musiałam go spotkać? Nie odwróciłam się tylko przyspieszyłam kroku, ale nie udało mi się uciec, bo podbiegł i złapał mnie za ramię.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Chciałem się tylko przywitać.- powiedział uśmiechając się.
- No to świetnie.- powiedziałam z sarkazmem.- A teraz możesz już się ode mnie odwalić.
- Słuchaj, chciałbym pogadać.
- Słuchaj, ja nie chciałabym pogadać.- powiedziałam przedrzeźniając go.
- Alice, nie zachowuj się jak dziecko. Nie możesz poświecić mi dwóch minut.
     Jego mina wyrażała szczerość, ale mnie to nie obchodziło. Zauważył, że się waham.
- Proszę... Tylko 2 minuty. Będę się streszczać, obiecuję.
- Dobra.- zgodziłam się, chociaż niechętnie.
    Siedliśmy na ławce, która stała tuż obok nas.  On zaczął mówić, a ja grzebałam łyżeczką w lodach.
- Na początku... Jak się czujesz?
- Weź przejdź do rzeczy.- warknęłam.
- Ok. Widzisz... wszystko sobie przemyślałem i wiem, że popełniłem błąd, spotykając się z Cassidy.
- Jak na to wpadłeś Einsteinie?- każde moje słowo przesiąknięte było sarkazmem.
- Daj mi dokończyć.
- Mhmmm.
- Tak jak mówiłem, wiem że zrobiłem źle i chciałbym to naprawić. Tylko powiedz jak. Ja... po prostu chcę, żeby było jak dawniej.
    Wybałuszyłam oczy. Włożyłam łyżeczkę w lody i odłożyłam je na ławkę. Popatrzyłam na niego z obrzydzeniem. Nie mogłąm uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
- Czy ty sobie żartujesz?!- podniosłam głos.
- Ali... proszę uspok...
- Nie mów do mnie Ali.- przerwałam mu i wstałam. - Masz czelność jeszcze się do mnie odzywać?! No tak... Zapomniałam, że ty nie lubisz mieć kłopotów, więc po co ci dziewczyna, która może już nie zacząć chodzić! Poszedłeś sobie do innej! Teraz już wróciłam do siebie, więc znowu możesz do mnie wrócić i nadal udawać idealnego chłopaka! Myślisz, że jestem idiotką?!
- Nie to nie tak...
- Nie odzywaj się do mnie!- krzyknęłam. Wzięłam lody w rękę i odeszłam szybkim krokiem.
***
    Szłam brzegiem oceanu. Fale co jakiś czas oblewały moje nogi chłodną, słoną wodą. W jednym ręku niosłam buty, a w drugim plastikową miseczkę po deserze lodowym. Było już dość późno. Nie zdawałam sobie sprawy, która jest godzina, dopóki słońce nie zaczęło zachodzić. Popatrzyłam na zegarek. Była już 21.30. Powinnam dawno być w domu. Na szczęście już do niego dochodziłam.Wiedziałam, że nikt nie zrobi mi awantury, ale na pewno się o mnie martwili. 
    Weszłam na tylną werandę i otworzyłam rozsuwane drzwi. Usłyszałam głos mamy.
- Alice? To ty?
- Tak, mamo.
     Podeszła do mnie.
- Gdzieś ty się podziewała? Jest już chłodno, a ty jesteś taka nieubrana.
- Przepraszam, straciłam poczucie czasu.- usprawiedliwiłam się.
    Mama przyjrzała się mojej twarzy.
- Słonko, płakałaś?
- Nie, jestem po prostu zmęczona.- skłamałam.
- Aha. No dobrze.- uwierzyła mi.- Chodź do salonu. Ja i tata musimy z tobą porozmawiać.
     "Mam nadzieję, że to dobra wiadomość, bo złej chyba bym nie zniosła."
     Poszłam za mamą do salonu, gdzie czekał już na nas tato. 
- Siadaj.- powiedział, wskazując miejsce na przeciwko niego. Zrobiłam co kazał, a mama usiadła z nim na sofie.
- Odebrałam twoje badania i byłam u lekarza.- oboje się uśmiechnęli.- Skarbie... Powiedział, że będziesz mogła wrócić do tańca.- oznajmiła szybko mama.
- Co?! Naprawdę?!- krzyknęłam i podbiegłam do nich, aby ich uściskać.
- Tak. Powiedział, że jeszcze trochę i będziesz mogła wrócić na zajęcia.
   "A myślałam, że dzisiaj już nic dobrego mi się nie przytrafi."
~~~~~~
Cały rozdział tylko o Alice. I jak się podoba? W następnym będzie więcej Cam i Jusa ;*
Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale w końcu udało mi się go dodać.

    CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)