poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 12 ♥

    *oczami Camille*

      Na samą myśl spotkania z Justinem czułam motylki w brzuchu. Zadzwonił pół godziny temu i poprosił, żebym przyszła do parku. Teraz siedzę i czekam, a jego nie ma. Postanowiłam zadzwonić i spytać co się z nim dzieje, kiedy poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Justin.
- Hej.- powiedziałam.
- Hej.
    Siadł obok mnie. Wyglądał na niezupełnie pewnego siebie. Czym się tak denerwował?
- Po co chciałeś się spotkać?- spytałam.
- Yyy.
    Zaczął się dziwnie zachowywać. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Ręce chyba zaczynały mu się pocić, bo pocierał nimi o swoje uda. Nagle jednak przestał i wrócił do siebie. Siadł pewnie na ławce i obrócił się w moją stronę.
- No co chciał...- próbowałam spytać, ale nagle poczułam czyjeś wargi na moich. Wargi Justina. Poczułam gorąco na całym ciele i przeszedł mnie dreszcz. Świat stanął. Chłopak się do mnie przybliżył i jeszcze bardziej przywarł usta do moich. Nie wiedziałam co się dzieje, dopóki się nie odsunął. Patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Chyba czekał na moją reakcję. 
    Uśmiechnęłam się i po chwili on też pokazał swoje białe zęby.
     Znowu się do mnie przybliżył i pocałował.
***

*oczami Alice*

     Stanęłam przy drążku, zamontowanym w moim pokoju. Wiedziałam, że nie powinnam jeszcze tego robić, ale już nie mogłam wytrzymać bez tańca. Moje dłonie i nogi delikatnie trzęsły się ze zdenerwowania. Czułam lekki strach i adrenalinę lecz to mi nie przeszkadzało. 
    Przybrałam wyprostowaną postawę i zrobiłam plie, potem demi plie, a na końcu grand plie. Czułam radość robiąc te podstawowe figury. Odeszłam od drążka i zrobiłam piruet. Radość przepełniała mnie całą. 
- Już ostatni raz.-powiedziałam sobie i zrobiłam podwójny piruet. W tej samej chwili poczułam ból w kostce. Nie był bardzo silny, ale i tak się przestraszyłam. Powoli zeszłam na dół do kuchni i wyjęłam z zamrażalki woreczek z mrożonymi owocami. Potem poszłam do salonu, położyłam poduszkę na stoliku, siadłam na sofie, oparłam nogę o poduszkę i położyłam sobie na niej woreczek. Poczułam ulgę. Wzięłam do ręki pilot i włączyłam telewizor. Akurat leciał jakiś teleturniej. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i próbowałam skupić się na programie. 
    Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zerwałam się z miejsca. N ikt nie mógł się dowiedzieć, że próbowałam tańczyć. Mama, by mnie chyba zabiła. 
- Otwarte!- krzyknęłam, próbując schować gdzieś mrożonkę. Niestety nie zdążyłam. Do salonu wparowała rozpromieniona Camille. Gdy zobaczyła co mam w ręku, zrobiła zdziwioną minę.
- Po co ci to?- spytała.
- Yyy... Chciałam... emmm... Zrobić sobie koktajl.
- Aha.- powiedziała i usadowiła się na kanapie.
      Na szczęście uwierzyła. Poszłam do kuchni, wsadziłam owoce z powrotem do zamrażalki i wróciłam do salonu. Camille była bardzo wesoła. 
- Co cię tak rozweseliło?- spytałam.
Moja przyjaciółka oblała się rumieńcem. Od kiedy ona się rumieni?
- Emmm. 
- No mów o co chodzi.- ponaglałam ją.
Wzięła głęboki oddech i wypaliła.
- Justin mnie pocałował!
- Co?!- krzyknęłam, podbiegłam do sofy i siadłam obok niej.
- Przecież mówię.- chyba starała się udawać, że jest spokojna i opanowana, ale nie do końca jej to wychodziło.
- Ale... Jak? Gdzie? Kiedy?
- Normalnie, w parku, dzisiaj.- odpowiedziała rzeczowo z rozbawieniem w głosie.
- Uhhh. Jesteś niemożliwa.
- Wiem, ale i tak mnie kochasz.
- I to jest prawda.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
    Byłam taka szczęśliwa widząc uśmiech na jej twarzy. Nie miała chłopaka od 7 miesięcy, kiedy to zerwał z nią Logan.
- To gdzie ten koktajl? Chce mi się pić.
- Gdzie co?- spytałam zdziwiona.
- Gdzie jest koktajl?
- Jaki znowu koktajl?
- Ten, który miałaś robić. Kiedy weszłam miałaś w ręku mrożone owoce i powiedziałaś...
Dopiero zorientowałam się o co jej chodzi.
- Aaa. Koktajl! Już pędzę robić.
Zerwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę kuchni. Noga mnie już nie bolała. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ból powrócił.
***


   *oczami Loli*

    Ten trening chyba był najgorszym treningiem, jaki w życiu przeżyłam. Nogi i ręce odmówiły mi posłuszeństwa, przez co upadałam przynajmniej 3 razy. Nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, z resztą sama tego nie wiedziałam. Kiran chciała, żebym sobie dzisiaj odpuściła i poszła do domu, ale ja się nie zgodziłam. Później było coraz gorzej. Dopadły mnie zawroty głowy, były krótkie, ale silne. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego i nie mogłam tego opanować.
      Usłyszałam delikatnie pukanie do drzwi. Do środka weszła Kiran.
- Hej, wszystko ok?
- Tak, to znaczy...- rozkleiłam się.- Nie.
    Po moim policzku zaczęły płynąć łzy, których nie potrafiłam powstrzymać. Kiran podeszła i mnie przytuliła, a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Siedziałyśmy tak około 5 minut zanim się uspokoiłam. 
Instruktorka podała mi chusteczkę.
- Dzięki.- powiedziałam, pociągając nosem. Wytarłam policzki i wstałam. 
     Od wypadku Alice, zaczęłam zachowywać się całkiem inaczej niż zwykle. Kiedyś nikt nie widział mnie jak płaczę, a teraz... Coraz częściej rozklejałam się z byle powodów. I nie tylko ja to zauważyłam.
- Czy mogę ci jakoś...
- Pomóc?- dokończyłam za nią.- Nie, dzięki.
- Ale, jeżeli chciałabyś pogadać, możesz zawsze do mnie przyjść.
- Ok.-mruknęłam, zabrałam swoją torbę i wyszłam z przebieralni.
    Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zapomnieć o tym koszmarnym dniu, ale w pewnej chwili wpadłam na lepszy pomysł. 
"Pójdę na imprezę. Trochę się wyluzuję i zapomnę o tym wszystkim"


    Po godzinie byłam już gotowa. Założyłam czarną, błyszczącą sukienkę mini z głębokim wycięciem na plecach. Taką samą miała Carly w "Street dance", kiedy szła na sztukę baletową. Do niej złote dodatki i szpilki na platformie, również w tym samym kolorze. 
     Zeszłam na dół, do kuchni. Napisałam na kartce krótką wiadomość "Będę późno. Nie czekaj- Lola" i przyczepiałam ją na lodówce. Nie zamierzałam wyjaśniać gdzie idę. Moja matka też rzadko mi mówiła, gdzie wychodzi. Potem zabrałam klucze z półki w korytarzu, wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Taksówka, którą zamówiłam 15 minut temu jeszcze nie przyjechała.
     Stałam na werandzie mojego domu. Był chłodny wieczór, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. 
- Gdzie ta przeklęta taksówka?- spytałam się sama siebie i po chwili zółty samochód stał już przede mną. 
    Wsiadłam do niego szybko i podałam taksówkarzowi adres najbardziej popularnego klubu w mieście.

     Po 10 minutach byliśmy już przed budynkiem. Dookoła gromadziło się mnóstwo ludzi, ale ja nie zamierzałam czekać. Zapłaciłam facetowi i wysiadłam z auta. Okrążyłam budynek, aż w końcu znalazłam boczne wejście. Niestety było zamknięte. Już miałam stamtąd odejść, ale drzwi się otworzyły i wyszła z nich jakaś dziewczyna. Widać było, że jest porządnie nagrzana. W ogóle się nie rozglądała, więc skorzystałam z okazji i wskoczyłam do środka zanim drzwi się zamknęły. Szłam ciemnym korytarzem i z każdym krokiem muzyka stawała się coraz głośniejsza. Po chwili znalazłam się przy dużych drzwiach. Mocno je pchnęłam, a w tej samej chwili uderzyła mnie fala muzyki. Weszłam na salę i zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi, aby dopchać się do baru. Kiedy już tam dotarłam zamówiłam colę z wódką. Marzyłam o tym, aby porządnie się napić. 
      Poczułam szturchnięcie. Odwróciłam głowę, a moim oczom ukazał się zielonooki chłopak. Miał włosy postawione na żel, skórzaną kurtkę i przetarte jeansy.
- Nowa?!- krzyknął do mnie.
    Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie o co się spytał.
- Tak!- odkrzyknęłam.
- Chodź ze mną!- złapał mnie za rękę, a ja zdążyłam tylko złapać mojego drinka. Przeciskaliśmy się przez imprezowiczów bawiących się na parkiecie. Po chwili znaleźliśmy się przy jakimś stoliku. Siedziało tam kilku chłopaków, ubranych podobnie do zielonookiego i kilka, skąpo odzianych dziewczyn. 
- Jak masz na imię?- spytał chłopak.
- Lola, a ty?!
- Mów mi D!
    D? Co to ma być? To skrót od Dupek, Drań czy Debil?
Nie miałam czasu, żeby się nad tym zastanawiać, bo pociągnął mnie za rękę i po chwili znalazłam się na jego kolanach. 
- Masz, napij się!- powiedział i podał mi jakiś różowo-blady napój. Wypiłam bez zastanowienia. Potem D. zaciągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Czułam się świetnie, nigdy nie czułam się lepiej. Zaczęłam wić się wokół chłopaka. Odwróciłam się do niego tyłem, a on złapał mnie za biodra. Kręciłam nimi jak tylko mogłam. Potem z powrotem mnie obrócił i złapał za tyłek. Jęknęłam. Zaczął całować moją szyję, a ja nie potrafiłam go powstrzymać. Poczułam jego ręce pod moją sukienką. Chciałam je zatrzymać, ale nie wiedziałam jak. Straciłam panowanie nad całym ciałem. Poczułam, że D. pchnie mnie na ścianę. Oparłam się o nią, a on nadal mnie obmacywał. Potem zaczął mnie całować. Próbował dostać się do wnętrza mojej jamy ustnej. Bez problemu udało mu się pokonać moje zęby. Jego ręce znowu powędrowały pod moją sukienkę.
    Po chwili już nic nie mogłam zrobić. Moje ręce bezwładnie wisiały, a nogi ugięły się w kolanach.
    Straciłam przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
A więc wróciłam!
Nie miałam kiedy sprawdzić błędów, więc z góry przepraszam, jeżeli się jakieś pojawiły.
I jak się podoba?
 

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Libster Award . Więcej informacji na http://dare-to-dreams-with-1d.blogspot.com/p/libster-award.html . Przepraszam za to jak wygląda ten post, ale coś mi się zrobiło z blogspotem i nie mogłam zrobić tego tak jak to powinno wyglądać

    OdpowiedzUsuń