sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 10 ♥

     Lola dochodziła już do szkoły. Wyjęła słuchawki z uszu i wyłączyła mp3. Jej stosunki z matką się polepszyły. Zaczęły ze sobą trochę rozmawiać, ale dziewczyna nadal miała żal do mamy za to co powiedziała tamtego wieczoru. Jak można powiedzieć córce, ze nigdy nie dorówna swojej rówieśniczce?! Trzeba być naprawdę bezczelnym człowiekiem. Ale to była właśnie matka Loli.
    Dziewczyna weszła do szkoły. Szła długim korytarzem. Na  błękitnych ścianach wisiało mnóstwo plakatów dotyczące m.in. drużyny pływackiej i footballowej. Gdzie nie gdzie było widać ogłoszenia o zebraniach różnych kółek zainteresowań czy samorządu. Dziewczyna mijała cheerleaderki, które ubrane były w swoje złoto-czarne stroje. Kiedyś chciała być jedną z nich, ale nie pozwoliła jej na to matka i zapisała ją na pierwsze lekcje baletu. Lola to pokochała i zapomniała o cheerleadingu. Czasami myśli, że fajnie byłoby przez jakiś czas być taką dziewczyną w krótkiej spódniczce robiącej piramidy, salta i inne akrobacje.
    W końcu doszła do swojej szafki. Otworzyła ją i wyjęła książkę od historii. Nie miała najmniejszej ochoty siedzieć przez następną godzinę, słuchając o Napoleonie czy Konstytucji, ale jakie inne miała wyjście?
    Lekcja odbywała się w sali nr 22B, czyli na drugim końcu szkoły. Dziewczyna odwróciła się i poszła w stronę klasy. W pewnej chwili zobaczyła chłopaka, o znajomo czekoladowych oczach. Przypomniała jej się sytuacja z przed kilku dni, kiedy na niego wpadła. Po chwili zorientowała się, że tuż obok niego idzie roześmiana Camille.
"Skąd ona go zna?" 
    Lola nie chciała, żeby chłopak ją zauważył. Niestety musiała przejść koło nich, aby dotrzeć do sali, w której miała teraz lekcję. Odwróciła głowę w drugą stronę i nie patrząc gdzie idzie, ruszyła przed siebie. Nie wiedziała, że idzie prosto na Cam i Justina. Dziewczyny się zderzyły.
- Oj, przepraszam.- powiedziała Camille.
- Spoko.-mruknęła Lola i chciała iść dalej, ale koleżanka ją zatrzymała.
- Ej, może spotkałybyśmy się i pogadały. Nie chciałam ostatnio tak wybuchnąć.
- Tsaaa... możemy.- powiedziała próbując schować twarz.
- A tak poza tym. To jest moja... yyy... koleżanka, Lola.- zwróciła się do chłopaka.- A to jest Justin, mój nowy sąsiad.

*oczami Loli*

    Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Śmiały się do mnie, a raczej ze mnie.
- No proszę...- powiedział z rozbawieniem.- Widać, że nie wzięłaś sobie mojej rady do siebie.
    Poczułam, że się we mnie gotuje ze złości.
- Ooo. To wy się znacie?- spytała zdziwiona Camille.
- Tsaaa.- mruknęłam. Coraz częściej zaczynałam używać tego słowa.
     Dziewczyna zauważyła, że "nie jestem zadowolona" (delikatnie ujmując) z tego spotkania.
- A może poszłybyśmy do Alice? To znaczy...- przerwała. Najwyraźniej nie wiedziała, jakich słów użyć, żebym zaraz nie wybuchła. A było już do tego blisko.- Jeżeli nie chcesz to nie, ale pomyślałam, że... yyy... może... spróbujemy się... dogadać?
    Nawet jej nie słuchałam.
- Mhmm... może... nie wiem.- chciałam jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od tego idioty.
- Muszę iść.- mruknęłam, wyminęłam ich i poszłam w stronę sali historycznej. 
- Spróbuj już dzisiaj na nic nie wpaść!- krzyknął za mną Justin.
- Pieprz się.- powiedziałam cicho i przyspieszyłam kroku. Jeżeli wcześniej była czerwona ze złości to teraz płonęłam.
***

" 31 kwiecień

Dzisiaj po szkole ma przyjść do mnie Camille z Justinem. Mówiła, że jest naprawdę fajny i mega seksowny. Boże! Od kiedy ona używa takich słów?! :D  Coś mi się zdaje, ze ona go "bardzo lubi" ^^  Mają mi pomóc się spakować, bo już jutro wychodzę do domu. Lekarz powiedział (cytuję):
- Nigdy bym nie pomyślał, że twój organizm jest tak silny i tak szybko usprawni nogę. Jestem z ciebie dumny.
To jest naprawdę świetny lekarz. Przez ten czas, kiedy tu przebywałam zachowywał się tak, jakby był moim ojcem. Nawet przemycał mi różne rzeczy z bufetu ;D  Dobrze, że nie trafiłam na jakiegoś starego zgreda albo młodego gościa, który we wszystkim widzi medycynę. Nie zniosłabym tego. "

    Alice odłożyła zeszyt i podeszła do okna. Otworzyła je na rozcież. Wzięła głęboki oddech i jej płuca wypełniło świeże, wiosenne powietrze. Była taka szczęśliwa. W końcu mogę stąd wyjść już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła zanurzyć się w słonej wodzie oceanu.
    Dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę.- powiedziała i odwróciła się w tamtą stronę.
 Była to Kiran, jej nauczycielka tańca.
- Hej.- powiedziała i weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. 
- Cześć.- odpowiedziała Ali i się uśmiechnęła. - Jak miło cie widzieć.
- Ciebie też. Ja się czujesz?- spytała.
- Dobrze. Jutro wracam do domu.
- To wspaniale!- wykrzyknęła Kiran. Była ona znana z pozytywnego podejścia do życia, czasami aż za bardzo. Podeszła do Ali i wręczyła jej bombonierkę.
- Moja ulubiona. Pamiętałaś...- Alice uśmiechnęła się szeroko. Kiran była dla niej jak starsza siostra, której nigdy nie miała. Dogadywały się ze sobą bardzo dobrze, a znały się odkąd Ali zaczęła chodzić na jej zajęcia.
- Przepraszam, że tak długo nie przychodziłam, ale pomyślałam, że chciałabyś spędzić ten czas z rodziną.
-  Nie ma sprawy. Siadaj.- powiedziała dziewczyna i wskazała krzesło stojące obok, a sama usiadała na łóżku.
- Jak tam zajęcia? Dużo mnie ominęło?- spytała Alice. Widać było, że Kiran czuje się nieswojo, bo jak ma rozmawiać z tancerką, która ma kontuzje i nie wiadomo czy w ogóle zacznie znowu tańczyć.
- Nie. Byłam przez tydzień chora, a moja zastępczyni pracowała nad tym co już przerabialiśmy. Niektórzy byli naprawdę wkurzeni z tego powodu.
   Obie wiedziały o kogo chodzi. Lola.
- Zapomniałabym! Mam coś dla ciebie.- oznajmiła Kiran i zaczęła grzebać w torbie.- No gdzie to jest?- szukała nadal.- Jest! Proszę to dla ciebie od całej grupy.- powiedziała i podała Alice płaskie "coś" opakowane starannie w papier prezentowy z przyczepioną na środku kokardką.

*oczami Alice*

- Co to jest?- spytałam.
- Otwórz, to zobaczysz.-powiedziała podekscytowana.
    Zerwałam pośpiesznie papier i moim oczom ukazało się etui na płytę CD. Z jednej strony było oklejone miniaturowymi zdjęciami całej grupy, a z drugiej widniał napis: 
"WRACAJ DO NAS SZYBKO"
i każdy podpisał się dookoła. W oku zakręciła mi się łza. Zerwałam się z miejsca i mocno przytuliłam Kiran.
- Dziękuję.- powiedziałam.
- Jeszcze nie widziałaś najlepszego. macie tu odtwarzacz DVD?- spytała.
- Tak. Jest w pokoju dziennym.- oznajmiłam podekscytowana. Ona wstała i podeszła do drzwi.
- No chodź. Na co czekasz?
Wstałam z łóżka i razem poszłyśmy do jedynego pomieszczenia na oddziale, w którym jest  telewizor. Już nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć co przygotowali. Kiran podeszłą do odtwarzacza i włożyła tam płytę. Na ekranie pojawiła się cała grupa. Molly stała z tyłu i powiedziała cicho.
- Trzy, czte-ry.
I nagle wszyscy krzyknęli.
- Tęsknimy za tobą, Alice!
Potem pokazała się Kiran.
- Alice, chociaż to tylko dwa tygodnie, bardzo za tobą tęsknimy. Wracaj szybko, skarbie.- powiedziała i przesłała buziaka.
Później pokazywano każdą osobę oddzielnie lub w parach, którzy mówili coś miłego. To było takie urocze. Na samym końcu wystąpiła Lola.
- Hej Alice. Zajęcia bez ciebie to nie to samo. Nie mam komu dokuczać i... z kim się kłócić.
- Taaa. Jasne.- usłyszałam głos w tle.
- Zamknij się.- rzuciła i zwróciła się z powrotem do kamery.- A więc tak jak mówiłam, to już naprawdę doprowadza mnie do szału. Zdrowiej i do nas wracaj.
Zaśmiałam się.
Chwila... Czy właśnie uśmiechnęłam się na widok mojej rywalki? Co się ze mną dzieje? Po raz pierwszy zobaczyłam jej ludzką, NORMALNĄ stronę. 
***
    Alice i Kiran wróciły z powrotem do sali. Dziewczyna powiedziała swojej dobrej koleżance o Michelu i co przeżywała ostatnimi czasy. Mówiło się jej to z trudem, ale wiedziała, że Kiran ją zrozumie i wesprze. Była ona takim starszym odpowiednikiem Camille. Rozumiały się i zawsze mogły na siebie liczyć
    Rozmawiając usłyszały pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły. Stała w nich najlepsza przyjaciółka Alice, a tuż za nią chłopak. Camille weszła do sali, a Justin tuż za nią. 
- Hej Kiran.- powiedziała uśmiechnięta.
- Cześć Camille.- odpowiedziała, także się uśmiechając i zwróciła się do Alice.- To ja nie będę przeszkadzać, zmykam. Gdybym była Ci potrzebna albo chciałabyś porozmawiać, wiesz, że możesz na mnie liczyć.- powiedziała i wyszła.
    Cam podeszła do łóżka i poożyła obok niego torbę. 
- Pomyślałam, że się przyda.-powiedziała . Złapała chłopaka za ramię i przyciągnęła go bliżej.- To Justin.- wskazała na niego.- A to Alice.- oznajmiła, tym razem wskazując na przyjaciółkę. - To jak już wszyscy się znają to bierzmy się za pakowanie.
    Alice i Justin podali sobie ręce. Potem dziewczyna wyciągnęła z szafki ręczniki.
 - Położymy je na samo dno.- powiedziała Ali i wrzuciła je do torby.
- Ok. To ja pójdę do łazienki, zobaczę czy nie ma tam twoich rzeczy. Daj kluczyk do swojej szuflady.- powiedziała.
- Spoko, tylko zostaw mi szczoteczkę, pastę i szczotkę do włosów.- dodała ALice.
Cam przytaknęła.
- A ja co mam robić?- spytał Justin.
- Yyyy.- Camille rozejrzała się po sali.- Może... hmmm... Siądź i nie przeszkadzaj.
    Ali zachichotała.
- Taaa. Zajęcie prawdziwego faceta.- mruknął chłopak.
   Tym razem zaśmiały się obie dziewczyny.
- No dobra. To może idź do bufetu i kup coś do jedzenia. Umieram z głodu.- powiedziała Cami.
Chłopak wstał i ruszył w stronę drzwi.
- A co chcecie?- spytał.
- Cokolwiek.- rzyciła Cam.
- A ty?- zwrócił się do Alice.
- Może...  Rurkę z kremem.- powiedziała.
- Oooo. Ja też chcę!- krzyknęła jak małe dziecko Camille.
- Spoko. Zaraz wracam..- rzucił chlopak i wyszedł.

*oczami Camille*

    Poszłam do łazienki, a kiedy wróciłam z dwoma ręcznikiem, kremami, balsamami, szamponami i odżywkami Alice, ona siedziała na łóżku przeglądając jakieś papiery,
- Więcej tego nie miałaś?- spytałam z sarkazmem.
- Nieeee.- odpoweidziała równie sarkastycznie.
      Podeszłam do torby i wrzuciłam do niej wszytskie rzeczy.
- Co robisz?- spytałam.
- A nic. Tak przeglądam jakieś dokumenty.- powiedziała i odłożyła je. Popatrzyła na mnie i poklepała dłonią łóżko, chcąc żebym usiadła obok. Kiedy już to zrobiłam wypaliła:
- Justin wydaje się fajny.
- No, raczej.- zaśmiałam się.
- Lubisz go?- spytała. Wiedziałam o co jej chodzi, ale wolałam się z nią podroczyć.
- Jest spoko.- powiedziałam.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Pytam czy go lubisz, LUBISZ.
Moje policzki lekko się zarumieniły.
- Lubię, LUBIĘ.- przyznałam się po chwili.
- W takim razie, jako twoja najlepsza przyjaciółka mówię ci: NIE SPIEPRZ TEGO.
- Wiem.
    W tej chwili do sali wszedł Justin.
- Co wiesz?- spytał.
- Yyy... że... jutro o 14.00 Alice stąd wychodzi i mam do niej przyjść wieczorem.- powiedziałam.
- Aha.
"Ufff, wybrnęłam"
~~~~
 
                                                    CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

1 komentarz: