czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 14 ♥

*oczami Camille*

     Ten dzień zapowiadał się cudownie.
     Najpierw miałam pójść z Alice na zakupy, a potem z Justinem do kina. Byłam taka szczęśliwa. Wzięłam kartkę i zaczęłam robić listę zakupów.

ZAKUPY
owoce. (DUŻO OWOCÓW)
jakieś baleriny (najlepiej czarne)
tusz do rzęs
i wszystko co mi wpadnie w oko :D

      Alice zawsze się śmiała, ze jestem mistrzem w robieniu list. Najpierw je pisałam, a potem albo jej nie wyjmowałam albo kupowałam coś zupełnie innego. Równie dobrze mogłabym ich w ogóle nie robić i nie zaśmiecać torebki.
     Odstawiłam miskę po płatkach do zmywarki i pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam górę od piżamy i rzuciłam ją w kąt pokoju. Otworzyłam szafę, a z niej wysypała się cała półka bluzek. Tak, jestem raczej bałaganiarą i czasami mi to naprawdę przeszkadza. Alice jest zupełnym przeciwieństwem mnie. Ona lubi mieć wszystko poukładane, a kiedy jestem u niej w domu i zrobimy bałagan to ona sprząta. Zawsze mówi wtedy, że mam na nią zły wpływ, a ja za każdym razem odpowiadam:
- Też cię kocham.
    Jesteśmy przyjaciółkami bardzo długo i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Rozumiemy się bez słów, wystarczy jedno spojrzenie i ona wie, co mam na myśli. Jeżeli macie najlepszą przyjaciółkę to wiecie o co chodzi.
    Zaczęłam grzebać w stosiku bluzek, aż wreszcie znalazłam tą, której szukałam.Szybko się ubrałam i popędziłam do łazienki. Wzięłam do ręki szczoteczkę, nałożyłam na nią trochę pasty i zaczęłam szorować zęby. Zawsze mnie to uspokajało i nigdy nie wiedziałam dlaczego. Tak jakby razem z resztkami jedzenia usuwała z siebie całą złość i od razu czuję się zrelaksowana.
    Po umyciu zębów poszłam do pokoju po torebkę i wyszłam z domu. Pogoda naprawdę dzisiaj dopisuje. Chociaż słońce strasznie grzeje to powiewa delikatny, chłodny wiaterek, który dodaje mi energii.
"A może poszłybyśmy na plaże?"
    Dzisiaj plaża to lepszy pomysł od zakupów. Albo jeszcze lepiej. Najpierw krótkie zakupy, a potem plażowanie i spacer po molo. Alice będzie z pewnością zachwycona, ona wprost ubóstwia plaże i ocean. Chociaż mieszka właściwie na plaży to i tak jeszcze jej się nie znudziła. Kiedy byłyśmy młodsze, rozkładałyśmy koc w pobliżu jej domu i bawiłyśmy się lalkami. Potem wskakiwałyśmy do chłodnej wody. Ja udawałam, że jestem syrenką, a Alice piękną tancerką, która się ze mną przyjaźni. Mogłyśmy się w to bawić godzinami i nigdy nam się to nie nudziło.
    "Dobra, a teraz muszę się pośpieszyć. Może uda mi się ją obudzić"

***

     Problem polegał w tym, że Alice już dawno nie spała. Obudziła się jeszcze zanim wstało słońce, wzięła prysznic i poszła na spacer. Kiedy Camille zapukała do jej drzwi, ona właśnie robiła pranie. 
- Proszeee!-  krzyknęła.
    Cam otworzyła drzwi i weszła do domu.
- Ali! Gdzie jesteś?
- W łazience. Chodź!
Dziewyczna ruszyła w jej stronę. Kiedy stanęła w drzwiach pojawił się grymas na jej twarzy.
- Co się stało?- spytała Alice.
- Miałam nadzieję, że cię obudzę.
- Boże, tobie jeszcze się to nie znudziło? Zauważyłaś, że za każdym razem próbujesz i ci nie wychodzi. Zrozum, że ja jestem rannym ptaszkiem, a ty... hmmm... Niedźwiedziem, który śpi do południa.- zachichotała Ali.
- Nieprawda!- sprzeciwiła się Camille.
     Wtedy Alice zrobiła minę, taką, jakby chciała powiedzieć "czyżby?"
- No dobra. Lubię długo spać, ale nic na to nie poradzę. Mam to w genach.
    Chodziło jej oczywiście o mamę. Zawsze narzeka, że musi wstawać tak wcześnie na dyżury. A kiedy ma kilka dni wolnego to śpi przynajmniej do południa. 
     Kiedy Ali wrzuciła wszystko do pralki, wstała i zaproponowała coś do picia.  Poszły razem do kuchni i dziewczyna wyjęła z lodówki dwie wody o smaku jagodowym. Alice mogła pić je bez przerwy, to było jej koło napędowe.  Kiedyś jej mama zrobiła zapas na przynajmniej miesiąc, a Alice opanowała to w 2 tygodnie. Od tamtej pory pani Prince kupuje kilka butelek, kiedy wraca z pracy.
- Chcesz coś zjeść?
- Nie, dzięki. Jadłam śniadanie.
- Ja też nie jestem głodna.- powiedziała i złapała do ręki tylko jabłko. 
- Ty coś w ogóle jesz?
- Coś... tak.
- Bardzo zabawne. Niedługo będę cię musiała karmić.
- Nie trzeba. 
     Obie się zaśmiały.
- Mam świetny pomysł!
- Jaki?- spytała z powątpieniem Alice.
- Najpierw pójdziemy na krótkie zakupy...
- Krótkie zakupy? Chyba mnie znasz. Ja + zakupy = cały dzień chodzenia po sklepach!
    I znowu się zaśmiały.
- Ale pomyślałam, ze po zakupach poszłybyśmy na plaże i pochodziły po molo. Tam też możemy coś kupić.
- No dobra. Przekonałaś mnie!-krzyknęła Ali i ponownie wybuchły śmiechem.

***

    *oczami Alice* 

     Miałyśmy w rękach po kilka toreb, które razem ważyły chyba z tonę! Ale jakoś doszłyśmy do mojego domu. Jak tylko zrzuciłyśmy z siebie ten balast, wskoczyłysmy w bikini, złapałyśmy ręczniki, kremy do opalania i pobiegłyśmy na plaże. Mieszkam bardzo blisko głównego molo, gdzie co roku na wiosne pojawia się masa ludzi i obchodzimy święto plażowania. Trwa ono jakiś tydzień. W tym czasie nie ma szkoły i można trochę poleniuchować na plaży. Na szczęście pogoda jest świetna. Słońce tak grzeje, że nie da się wysiedzieć w domu. 
    Od razu popędziłyśmy w stronę wesołego miasteczka, które pojawia się tu co roku. Kiedy już do niego doszłyśmy zauważyłam mały tłum przy samym wejściu i usłyszałam głośną puszczoną muzykę. Pomyślałam, że jakieś dzieci próbują się pokazać i zarobić trochę pieniędzy, więc obie z Camille przepchnęłyśmy się przez ludzi stojących nam na drodze i dotarłyśmy na sam przód. Stanęłam jak wryta. To wcale nie były żadne dzieci tylko jakaś grupa taneczna. Tańczyli hip-hop, ale jak tańczyli! To było naprawdę świetne. Ruszali się dokładnie tak samo w tym samym czasie. Oczywiście ja na zajęciach, również tańczę w tym samym czasie co cała grupa, ale to było co innego. Ich energia i szybko zmieniające się figury. To było cos niesamowitego. Podeszłam jeden krok blizej i przyglądałam się z fascynacją. Nigdy nie interesowałam się takim stylem i nigdy nie czułam potrzeby oglądać filmów czy występów tego typu w internecie. Kiedyś natknęłam się na coś podobnego, ale to co innego zobaczyć coś takiego na żywo. Po chwili skończyła się muzyka, a jedna z dziewczyn podeszła do mnie.  
- Hej.- zagadnęła.- Widzę, że się nam przyglądałaś.
- Tak jak wszyscy.- próbowałam być obojętna i nie pokazać jej, jak bardzo byłam zafascynowana ich tańcem. Nie wiem dlaczego, ale chciałam  wyglądać po prostu jak reszta ludzi.
- Wiedzę, że ci się spodobało i zauważyłam również, że jesteś tancerką.
- Skąd wiesz?- spytałam zaskoczona.
- To widać po każdym twoim ruchu, skarbie.- powiedziała nieznajoma.
- Po pierwsze nie mów do mnie skarbie, a po drugie...
- Nie odgrywaj księżniczki, bo widzę, że taka nie jesteś, jasne?
    Zaskoczona, zamilkłam.
- Ok.- burknęłam.
- A teraz... Chcesz się do nas przyłączyć?
- Nie... ja... nie mogę. 
- Wiem, że nie tańczysz hip-hopu, ale zawsze można się czegoś nauczyć.
- Niech zgadnę... Odczytałaś to z moich ruchów.
- No pewnie, przecież to z daleka widać, że poruszasz się z lekkością. Pewnie ćwiczysz balet albo jazz, czy coś w tym rodzaju.
"Jak ona to robi?"
- No to jak? Przyłączysz się do nas?
- Nie... Nie mogę... Ja mam kontuzję.- powiedziałam jednym tchem. W tej chwilli podeszła Camille. Zupełnie o niej zapomniałam.
- Współczuje. Może innym razem.- powiedziała dziewczyna i poszła do swojej grupy, która już szykowała się do swojego występu.
- Kto to był?- spytała Cam.
- Nie wiem.
- To o czym rozmwiałyście?
- O tańcu.
- Aha. Idziemy?
- Ok.- powiedziałam, ale chciałam jeszcze zostać.

***

*oczami Justina*

- Justin? Gdzie ty się tak ubrałeś?- spytała mama.- Czy ty użyłeś perfum?
- Yyy... tak.- odpowiedziałem trochę skrępowany.
- Jak ma na imię?- spytała.
"Jak ona to robiła, że zawsze wszystko wiedziała?"
Westchnąłem. 
- Camille.
- Ładnie.- powiedziała i się odwróciła, ale coś jej się przypomniało i znowu zwróciła się do mnie.- Tylko nie zapomnij o kwiatach.
- Dzięki mamo.- powiedziałem i wyszedłem z domu. 

Mieszkałem tu dość krótko, ale wracając ze szkoły zawsze mijałem taką kwiaciarnie. Była mała i sprzedawała w niej starsza pani. Podszedłem do staruszki i poprosiłem, aby mi coś doradziła.
- A dla kogo ma być bukiet?- spytała.
- Emmm. Dla dziewczyny. Idziemy emmm.... do kina.
    Starsza pani jakby się ropromieniła. Wyszła na zaplecze i po chwili wróciła z małym bukiecikiem.
- Ile płacę?- spytałem.
- To na koszt firmy.- zaśmiała się.
- Dziękuję.- powiedziałem i wychodząc wrzuciłem trochę pieniędzy do puszki, która stała na zewnątrz. Zbierano do niej datki na jakiś cel charytatywny.

Po 15 minutach byłem już pod kinem. Cam nie chciała, żebym przychodził do jej domu, bo uważała, że to byłby za duży kłopot. Spojrzałem na zegarek. Byłem 10 minut przed czasem. Na szczęście. Chyba bym się załamał, gdybym się spóźnił. Po chwili poczułem, ze ktoś lekko dotyka mojego ramienia. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą Camille. Nie mogłem się powstrzymać i mocno ją przytuliłem. Zapowiadał się bardzo miły wieczór.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu go skończyłam. Kiedy tylko zaczynałam go pisac ktoś mi przeszkadzał, ale uwinęłam się przed wyjazdem. Jutro mam samolot do Norwegii. Będę mieszkała tam w jakiejś głuszy u mojego brata ciotecznego, także może uda mi się dodać jakiś rozdział :)
I przypominam, że jest już zwiastun. Możecie go znaleźć w poprzednim wpisie :)


6 komentarzy:

  1. Cudowny <3 Aww ten Justin *__________*
    Czekam z niecierpliwością na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wciągające :D Czekam na następny :D
    Zapraszam do mnie
    http://agu-aguu1.blogspot.com/
    Zależy mi na komentarzach

    OdpowiedzUsuń
  3. Super *,*
    Zapraszam na GIVEAWAY z oasap na moim blogu >> agadiar.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój blog przypadł mi do gustu więc może obserwacja za obserwację?:* http://paradiska-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń